Prezes Jean-Marc Janaillac, także szef Air France-KLM, oświadczył na konferencji prasowej, że stawia swe stanowisko do dyspozycji w razie negatywnego wyniku głosowania. Dyrekcja linii szacuje, że strajk rotacyjny kosztuje już ok. 300 mln euro wliczając przerwę w pracy 23 i 24 kwietnia.

— Przyszedłem do Air France, aby kontynuować jej powrót na pozycję lidera, a nie by doprowadzić do upadku — stwierdził nawiązując do objęcia obecnego stanowiska w lipcu 2016. — Air France traci klientów i pierwsze zyski, jakie osiągnęła dzięki swym wysiłkom, wizerunek firmy pogarsza się. Ta sytuacja jest nie do wytrzymania dla 90 proc. pracowników, którzy nie strajkują. Nie mogę zgodzić się na katastrofę, gdy znaczna większość załogi nie uczestniczy w akcji strajkowej. Dlatego, aby położyć temu kres i potwierdzić pełne poparcie dla dynamiki wzrostu firmy apeluję do każdego o oddanie głosu. Będą osobiście odpowiedzialny za konsekwencje tego głosowania — powiedział.

Konsultacja w formie głosowania elektronicznego, pierwsza od referendum w 1994 r. za prezesa Christiana Blanca, zacznie się 26 kwietnia i potrwa do początku maja — poinformował Janaillac. Intersyndicale oświadczyła, że dopiero 26 kwietnia ogłosi daty zakładanych strajków w maju. — Musimy zwołać nasze instancje — powiedziała wice-sekretarz generalna SNPNC, Sandrine Techer.

Dyrektor generalny linii Franck Terner powiedział na konferencji prasowej, że równoległe trwają negocjacje z samymi pilotami. Ich dwa związki żądają podwyżki o 4,7 proc. oprócz 6 proc. intersyndicale. Po ogłoszeniu referendum przez dyrekcję szef SNMPL, Philippe Evain powiedział, że jest oczywiście za kontynuowaniem tych negocjacji, ale ogłoszenie takiej konsultacji wyraźnie nie podoba się obu związkom.

— Dialog społeczny umarł w Air France -- stwierdził rzecznik SNPL i uznał za przesadzoną groźbę podania się Janaillaca do dymisji. Piloci w AF pytani przez SNPL w połowie marca w referendum opowiedzieli się w 71 procentach za negocjowaniem dużej podwyżki z zastosowaniem długiego strajku — dodał. Z kolei szef drugiego związku SPAF, Grégroire Aplincourt stwierdził, że jest to „wypowiedzenie wojny związkom".