Władzę USA wprowadziły od 25 marca zakaz wnoszenia na pokład urządzeń elektronicznych większych od telefonów bezprzewodowych w bezpośrednich lotach do Stanów z 10 lotnisk Bliskiego Wschodu, północnej Afryki i Turcji. Posunięcie sprowokowane informacjami, że niektóre ugrupowania chcą tak przemycać materiały wybuchowe przewiduje, że wszelkie inne urządzenia poza komórkami — laptopy, tablety — muszą być odprawiane w zasadniczym bagażu w lotach do Stanów.
Te ograniczenia wywołały w środkach przekazu publikacje, że posunięcie administracji Trumpa ma chronić amerykańskie linie lotnicze przed szybko rosnącymi przewoźnikami znak Zatoki Arabskiej i Turkish Airlines. Tym twierdzeniom zaprzeczają przedstawiciele władz USA i eksperci.
Od dłuższego czasu trwa ostry spór linii z USA i UE z Qatar Airways, Emirates i Etihad Airways o korzystanie przez przewodników znad Zatoki z nieuczciwych subwencji publicznych, czemu te zaprzeczają,
- Nie byłoby uczciwe z mojej strony mówienie, że ten zakaz wymierzono w linie znad Zatoki — powiedział Akbar al-Baker dziennikarzom w Londynie na marginesie katarskiego forum inwestycyjnego. — Jeśli o mnie chodzi, jest to posunięcie w zakresie bezpieczeństwa i musimy się do niego dostosować.
Eksperci od sektora lotniczego uważają, że ten zakaz może zmniejszyć popyt na przewozy pasażerów przez linie znad Zatoki do Stanów, zwłaszcza w podróżach służbowych, gdy przez wiele godzin można wykorzystać ten czas na dokończenie pracy na laptopie. — Na razie za wcześnie jeszcze na mówienie, czy to wpłynie na nasz biznes — dodał al-Baker.