Magdalena Ż. ze Zgorzelca miała w niedzielę wyskoczyć przez okno w szpitalu w Hurghadzie. Okoliczności jej pobytu w Egipcie są pełne wątpliwości. Śledztwo wszczęła Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze.
Jak podała prokuratura w komunikacie Magdalena Ż. przyleciała do egipskiego kurortu Marsa Alam 25 kwietnia. Okazało się też, że kobieta przebywała w dwóch szpitalach - w Marsa-Alam i Hurgadzie, w którym zmarła w wyniku obrażeń.
"Ż. zmarła w wyniku obraz˙en´ doznanych na skutek upadku w z wysokos´ci, z pierwszego lub drugiego pie?tra szpitala , w kto´rym przebywała uprzednio w miejscowos´ci Marsa-Alam” - poinformował prokurator Marek Gorzkowicz.
Polska prokuratura gromadzi materiał dowodowy, w szczego´lnos´ci związane z przesłuchaniem s´wiadko´w przebywaja?cych na terenie kraju oraz zabezpieczaniem elektronicznych nos´niko´w informacji, oraz dokumento´w pozwalaja?cych na ustalanie wste?pnej wersji przebiegu zdarzania. "Niezwłocznie po zebraniu niezbe?dnego materiału dowodowego, zostanie opracowany i skierowany za pos´rednictwem Prokuratury Krajowej w Warszawie wniosek do władz Egiptu o dokonanie czynnos´ci w drodze mie?dzynarodowej pomocy prawnej, w tym o przesłuchanie s´wiadko´w – pracowniko´w hoteli, w kto´rych przebywała pokrzywdzona, personelu placo´wek medycznych, w kto´rej udzielano jej pomocy oraz wszelkich dokumento´w istotnych z punktu widzenia dowodowego dla potrzeb s´ledztwa, w tym wyniko´w z badan´ toksykologicznych i sekcji zwłok Magdaleny Z˙. , kto´ra zostanie dokonana przez tamtejsze organy s´cigania” -informuje jeleniogórska prokuratura. Czynnos´c´ ta, po sprowadzeniu zwłok Magdaleny Z˙. do kraju, zostanie powto´rzona w Zakładzie Medycyny Sa?dowej we Wrocławiu.
Według opisów portali, Polka wyjechała na wczasy do Egiptu sama, bo jej chłopak nie miał ważnego biletu. Jej przyjaciele twierdzili, że po przylocie zaczęła się dziwnie zachowywać, nie odpowiadała na wiadomości albo pisała dziwne rzeczy, np. pytała znajomych z Polski, kiedy przyjdą do jej pokoju - relacjonowała „Gazeta Wyborcza Wrocław". „Gdy wreszcie zadzwoniła do przyjaciółki, sprawiała wrażenie otumanionej, mówiła, że ktoś dosypał jej czegoś do drinka" - opisywała gazeta.