Polacy widząc modlących się przed obrazem Królowej Polski dostali sygnał: „Patrzcie jacy jesteśmy zatroskani o los Polski, przyjechaliśmy prosić Maryję o pomoc, błagać Boga. A nasi oponenci siedzą w Sejmie i okupują mównicę, organizują demonstracje, podpalają kraj, bo zależy im tylko na przejęciu władzy”. Innymi słowy są źli i mają w nosie Polskę i Polaków.

Ta modlitwa na Jasnej Górze miałaby sens jeśli obok polityków PiS stanęliby także ci z Platformy, Nowoczesnej, a także z tego niezbyt lubianego przez rządzących KOD. Gdyby obok Jarosława Kaczyńskiego pojawili się Ewa Kopacz, Grzegorz Schetyna, Ryszard Petru... Ale czy komukolwiek z rządzących przyszło do głowy, by zaproponować im wspólny wyjazd do Częstochowy? Czy ktoś powiedział: „Kłócimy się i spieramy, ale pojedźmy razem, pomódlmy się wspólnie, a potem usiądźmy do stołu i zacznijmy ze sobą rozmawiać”. Czy padły takie słowa? Niestety śmiem wątpić. Tak samo jak w to, że po tej modlitwie z ust polityków PiS znikną słowa wrogości i zaczną mówić językiem miłości. Już, teraz, natychmiast.

Działacze PiS uwielbiają powoływać się na związki z Kościołem, odwoływać się do zapisów Pisma Świętego. Proszę. Sięgnijmy do kazania Chrystusa na górze (można odnaleźć w ewangelii św. Mateusza w rozdziale piątym). „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!” - mówi Jezus.

W kolejnym rozdziale Chrystus napomina: „Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”. A zatem najpierw pojednaj się z bratem swoim! Nie gadaj dookoła, że twój brat ma drzazgę w oku, podczas gdy ty masz w nim belkę! Zobacz w nim wreszcie partnera do rozmowy.

Trzeba sobie powiedzieć jasno: do sytuacji konfliktu jaki mamy w Polsce doprowadzili solidarnie i politycy PiS, i PO, i Nowoczesnej, i innych partii. Ktoś musi okazać się mądrzejszy i wykonać pierwszy gest. Zrobić krok w tył. Wyciągnąć rękę do zgody. Prawo i Sprawiedliwość już kilka razy dostało sygnał od biskupów, że są gotowi do pomocy. Kilka miesięcy temu prymas Wojciech Polak mówił, że Kościół może zaangażować się w rozwiązanie konfliktów jako gwarant powagi spotkania zwaśnionych stron. We wtorek kard. Kazimierz Nycz mówił, że jest gotów do tego, by jeszcze raz pójść do parlamentu z opłatkiem, „by święta były spokojne, by wszyscy potrafili myśleć w kategoriach dobra wspólnego”. Tylko, że nikt poważnie ich słów nie potraktował. Nie pomyślał, że faktycznie można rozmawiać. Każdy jest dziś okopany na swoich pozycjach. Nie wiem czy Bóg w takich okolicznościach modłów wysłucha. Choć wierzę, że przyjdzie taki moment, gdy da politykom od prawa do lewa dar mądrości i roztropności.