Reklama

Sprawa prałata Jankowskiego i rzekomy gwałt w hotelu

Materiały ze śledztwa, do których dotarła „Rzeczpospolita", pokazują brak wiarygodności rzekomej ofiary księdza.

Aktualizacja: 06.03.2019 21:22 Publikacja: 06.03.2019 19:00

Zarzuty wobec ks. Henryka Jankowskiego w 2004 r. badała prokuratura. Śledztwo umorzono

Zarzuty wobec ks. Henryka Jankowskiego w 2004 r. badała prokuratura. Śledztwo umorzono

Foto: Kuba Kamiński

Grudzień 2004 r., ul. Żurawia w Warszawie. Do trzech młodych mężczyzn świadczących usługi seksualne podjeżdża czarna rządowa lancia. Wysiada z niej funkcjonariusz BOR, który wybiera jednego z chłopaków – Piotra J. Gdy razem jadą limuzyną, BOR-owiec pyta chłopca, czy godzi się na usługi „full service". Ten się zgadza. Wchodzą do hotelu Sheraton, gdzie w jednym z pokojów na Piotra J. czekają dwaj prominentni w tamtym czasie politycy SLD. Jeden z nich brutalnie gwałci chłopaka, przytrzymywanego przez dwóch funkcjonariuszy BOR.

Taki opis wydarzeń Piotr J. przedstawił w 2006 r. w warszawskiej prokuraturze. „Rzeczpospolita" dotarła do materiałów ze śledztwa, które skończyło się umorzeniem, bo zdaniem prokuratury chłopak zmyślił całą sytuację. Dlaczego wracamy do tej sprawy? Bo dziś ten sam Piotr J. jest przedstawiany jako jedna z ofiar prał. Henryka Jankowskiego. I jako jedyny oskarża duchownego o najcięższą formę wykorzystywania seksualnego, czyli o gwałt.

Ksiądz gwałcicielem?

Miało do niego dojść w 1997 r., a Piotr J. złożył zawiadomienie w 2004 r. W tamtym czasie prokuratura prowadziła już głośne śledztwo w sprawie innego chłopaka, Sławomira R., ministranta w kościele św. Brygidy. O dziwnych relacjach Sławka z prałatem poinformowała jego matka, a śledztwo skończyło się umorzeniem, podobnie jak sprawa Piotra J.

Ten ostatni zeznał, że prałata poznał w parku w Gdańsku, kiedy uciekł z domu. Ksiądz miał zabrać chłopaka „zagranicznym samochodem", nakarmić, rozebrać i po zaproponowaniu drinka zmusić do seksu oralnego.

Zeznania Piotra J. w prokuraturze znalazły się w reportażu „Sekret Świętej Brygidy" z grudnia 2018 roku w „Gazecie Wyborczej", od którego zaczęły się kontrowersje wokół sprawy ks. Jankowskiego. Dziennikarz śledczy Sylwester Latkowski opublikował nawet w internecie archiwalne nagrania z mężczyzną. Relację Piotra J. jako wiarygodną opisał też „Newsweek".

Reklama
Reklama

Problem w tym, że wiarygodność Piotra J. od lat budzi wątpliwości. Już w 2004 r., gdy prokuratura umarzała śledztwo w sprawie gwałtu w Gdańsku, biegły zauważył w swojej opinii, że Piotr J. leczył się psychiatrycznie, a w różnym okresie rozpoznano u niego m.in. zaburzenia zachowania, ostrą psychozę oraz nieprawidłowo kształtującą się osobowość o cechach dysocjacyjnych. A materiały ze śledztwa w Warszawie jeszcze mocniej podważają jego wiarygodność.

W swoich zeznaniach podał nazwiska polityków SLD, ale zdecydowaliśmy się ich nie upubliczniać. Piotr J. opowiedział, że po wejściu do pokoju hotelowego ujrzał jednego z liderów SLD, pijącego drinka, a po chwili drugi „wyszedł z łazienki w czarnych spodniach z rozpiętą koszulą". I ten drugi okazał się być klientem. Z zeznań mężczyzny wynika, że miał zasadę nieświadczenia usług seksualnych znanym ludziom, bo wiedział, „że będzie się to wiązało z różnymi problemami".

„Kierowałem się do drzwi wejściowych. Wtedy dwóch ochroniarzy wzięło mnie pod pachy i zostałem rzucony na łóżko, mocno trzymany. Gdy próbowałem się wyrwać i krzyczeć, moja głowa została mocniej przyciśnięta do łóżka. (...) Potem poczułem, że są zdejmowane mi spodnie razem ze slipami do kostek" – zeznał.

Zdaniem Piotra J. minister gwałcił go przez ponad godzinę, robiąc sobie przerwy na drinka z drugim politykiem, siedzącym w fotelu. Miał usłyszeć od gwałciciela, że był lepszy od jego żony, a po całym zajściu odmówić przyjęcia pieniędzy.

Nieprawdziwe zeznania

Piotr J. zeznał, że o gwałcie powiedział m.in. kolegom świadczącym usługi seksualne i wolontariuszkom, opiekującym się homoseksualistami na ulicach. Wszystkie te osoby przesłuchała prokuratura. Zeznały, że Piotr J. nie mówił im o gwałcie. Niektórzy znajomi Piotra zauważyli przy tym, że ma on skłonność do fantazjowania. Podobną opinię przedstawił biegły psycholog.

Na świadka wezwano nawet byłego zastępcę komendanta policji Adama Rapackiego, bo Piotr J. utrzymywał, że w styczniu 2005 r. osobiście poinformował go o gwałcie. Rapacki zeznał, że to niemożliwe, bo w tym czasie był oficerem łącznikowym policji w Wilnie.

Reklama
Reklama

Prokuratura sprawdziła też listę gości w Sheratonie i bezskutecznie próbowała dowiedzieć się czegoś na komisariacie, gdzie rzekomo Piotr J. chciał zgłosić gwałt. Przesłuchała też funkcjonariuszy Służby Więziennej, bo w trakcie składania zawiadomienia Piotr J. przebywał za kratkami.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kościół
Pożegnanie Marka Jędraszewskiego z kurią krakowską. Papież wskazał następcę
Kościół
Kolejny rekord fundacji ojca Tadeusza Rydzyka. Podatnicy hojni jak nigdy
Kościół
Z agencji towarzyskiej do klubokawiarni ewangelizacyjnej. Ksiądz otwiera lokal w centrum Warszawy
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Kościół
Nowe badania: Czy Jan Paweł II wciąż jest autorytetem dla Polaków?
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama