Grudzień 2004 r., ul. Żurawia w Warszawie. Do trzech młodych mężczyzn świadczących usługi seksualne podjeżdża czarna rządowa lancia. Wysiada z niej funkcjonariusz BOR, który wybiera jednego z chłopaków – Piotra J. Gdy razem jadą limuzyną, BOR-owiec pyta chłopca, czy godzi się na usługi „full service". Ten się zgadza. Wchodzą do hotelu Sheraton, gdzie w jednym z pokojów na Piotra J. czekają dwaj prominentni w tamtym czasie politycy SLD. Jeden z nich brutalnie gwałci chłopaka, przytrzymywanego przez dwóch funkcjonariuszy BOR.
Taki opis wydarzeń Piotr J. przedstawił w 2006 r. w warszawskiej prokuraturze. „Rzeczpospolita" dotarła do materiałów ze śledztwa, które skończyło się umorzeniem, bo zdaniem prokuratury chłopak zmyślił całą sytuację. Dlaczego wracamy do tej sprawy? Bo dziś ten sam Piotr J. jest przedstawiany jako jedna z ofiar prał. Henryka Jankowskiego. I jako jedyny oskarża duchownego o najcięższą formę wykorzystywania seksualnego, czyli o gwałt.
Ksiądz gwałcicielem?
Miało do niego dojść w 1997 r., a Piotr J. złożył zawiadomienie w 2004 r. W tamtym czasie prokuratura prowadziła już głośne śledztwo w sprawie innego chłopaka, Sławomira R., ministranta w kościele św. Brygidy. O dziwnych relacjach Sławka z prałatem poinformowała jego matka, a śledztwo skończyło się umorzeniem, podobnie jak sprawa Piotra J.
Ten ostatni zeznał, że prałata poznał w parku w Gdańsku, kiedy uciekł z domu. Ksiądz miał zabrać chłopaka „zagranicznym samochodem", nakarmić, rozebrać i po zaproponowaniu drinka zmusić do seksu oralnego.
Zeznania Piotra J. w prokuraturze znalazły się w reportażu „Sekret Świętej Brygidy" z grudnia 2018 roku w „Gazecie Wyborczej", od którego zaczęły się kontrowersje wokół sprawy ks. Jankowskiego. Dziennikarz śledczy Sylwester Latkowski opublikował nawet w internecie archiwalne nagrania z mężczyzną. Relację Piotra J. jako wiarygodną opisał też „Newsweek".