Zdaniem prof. Simona statystyki dotyczące liczby zakażeń i zgonów, związanych z koronawirusem, nie będą już wkrótce „takie dramatyczne”. - Oficjalnie w Polsce zakaziło się milion osób, w rzeczywistości liczymy że jest to pięć do ośmiu razy więcej. Do tego rozpoczynamy szczepieni. A więc liczba osób, które potencjalnie mogą się zakazić i przenosić zakażenie jest mniejsza - powiedział zakaźnik w rozmowie z portalem gazetawroclawska.pl

- Tylko problem jest taki, że nie startujemy z poziomu zero, startujemy z kilkudziesięciu tysięcy osób w szpitalach, 1500 zajętych respiratorów i określonej liczby zgonów. Zawsze po piątku czy sobocie jest to sto czy dwieście osób, ale za dwa-trzy dni pojawia się czterysta-pięćset. To kolejna wioska, która znika z powierzchni ziemi w tym kraju. A dzieci rodzi się stosunkowo mało - zauważył dolnośląski konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych.

Według profesora dzieci z młodszych klas powinny już wrócić do zajęć stacjonarnych. Wskazał przy tym na problemy, jakie wiążą się z przedłużaniem nauki zdalnej - izolację, oderwanie od kolegów, uniemożliwienie pracy rodzicom.

- Dzieci jak nie kaszlą, nie kichają, nie plują, to nie przenoszą na dorosłych tego zakażenia. Dlatego powinny wrócić do szkół. Szczególnie, że część nauczycieli już przeszła koronawirusa a niedługo wszyscy zostaną zaszczepieni. Można byłoby dodatkowo przywrócić nauczanie stacjonarne na początku w kilku województwach, żeby zobaczyć czy wpływa to znacząco na wzrost nowych przypadków koronawirusa - zaproponował prof. Krzysztof Simon.