Oficjalna liczba zgonów w Anglii i Walii dobiła do 29 427 osób wobec 29 315 raportowanych z Rzymu. Jeśli do tego dodać ofiary w Szkocji i Irlandii Północnej rachunek urasta do 32 313. I przybywa wyraźnie szybciej niż we Włoszech.
– To są spekulacje. Dopiero gdy pokonamy pandemię, będzie można ocenić, jak każdy sobie z nią poradził. We Włoszech uwzględnia się tylko odejście osób uprzednio przetestowanych – relatywizował szef brytyjskiej dyplomacji Dominic Raab, choć dotąd nie zgłaszał zastrzeżeń do danych Uniwersytetu Johna Hopkinsa.
Tyle że w Królestwie także do niedawna nie brano pod uwagę tak poważnego źródła zgonów, jak domy spokojnej starości, gdzie wirus zgasił blisko połowę wszystkich ofiar pandemii.
Dlatego, inaczej niż politycy, dane, które też są z pewnością niedoszacowane, specjaliści biorą jak najbardziej na poważnie: jako dowód niewydolności państwa. – Będzie trzeba rozpoczną śledztwo, które określi, kto jest za to odpowiedzialny – uważa Claudia Paolomi, prezes Brytyjskiego Stowarzyszenia Konsultantów Medycznych.