Chodzi o oświadczenie ws. Krymu, w którym Mogherini stwierdza m.in. że "UE kontynuuje wdrażanie polityki nieuznawania (aneksji Krymu), w tym poprzez restrykcje (sankcje)".
Kosaczow nazywa oświadczenie Mogherini "bezcelowym rytuałem". "Oświadczenia i rezolucje ws. Krymu, które UE przyjmuje, stają się bardziej i bardziej formą autohipnozy, ponieważ politycy UE tracą poczucie rzeczywistości i wmawiają sobie, że Krym jest częścią Ukrainy, że referendum (ws. tzw. zjednoczenia Krymu z Rosją) było aneksją, że zamach stanu to legalna zmiana władzy, że Wenezuela ma innego prezydenta, niż ten wybrany przez ludzi, że białe jest czarne" - napisał Kosaczow.
Rosyjski senator dodał, że oświadczenia takie jak to, którego autorką jest Mogherini, nie mają wpływu na realny świat. "Jednak Europejczycy czują się wygodniej w wirtualnej rzeczywistości, którą tworzą. Z drugiej strony różnica między tymi dwoma światami będzie się powiększać i któregoś dnia będą musieli zejść na ziemię ze swoich brukselskich gabinetów i zacząć szukać sposobu, by zaakceptować fakty, których nie chcą zaakceptować".
Kosaczow dodał, że wbrew oświadczeniu Mogherini "pokojowej i zgodne z prawem zjednoczenie Krymu z Rosją nie stwarza zagrożenia dla międzynarodowego bezpieczeństwa", podczas gdy stanowi takie zagrożenie "wojskowe mieszanie się w sprawy suwerennych państw". W tym kontekście wskazał m.in. interwencję w Iraku z 2003 roku, dwie interwencje w byłej Jugosławii (w 1992 i 1999 roku) oraz blokadę nieba nad Libią w 2011 roku.
"To nie Rosja stała za tym wszystkim, ale autorzy takich bezcelowych oświadczeń ws. Krymu. Dlatego będziemy rozmawiać, gdy Zachód przyzna się do zbrodni, które popełnił w przeszłości i potępi je. W innym przypadku nie ma o czym mówić" - przekonuje Kosaczow.