Stefan Szczepłek: Ostatni absolutny władca

41-letni Andrea Pirlo został nowym trenerem Juventusu. W skomputeryzowanym futbolu, w którym niczego nie zostawia się przypadkowi, funkcję trenera w najlepszym włoskim klubie powierzono człowiekowi, który szkoleniowcem jeszcze nie był. Ma natomiast bardzo dobre nazwisko.

Publikacja: 09.08.2020 18:52

Andrea Pirlo

Andrea Pirlo

Foto: shutterstock

Z punktu widzenia kibica Juventusu nadzieja jest duża, ale ryzyko jeszcze większe. Nadzieja wynika z tego, kim był Pirlo. To mistrz świata, 116-krotny reprezentant Włoch, dwukrotny zwycięzca Ligi Mistrzów. Grał we wszystkich trzech najlepszych włoskich klubach: Interze, AC Milan i Juventusie. A grał tak, że szanowano go na wszystkich stadionach Półwyspu Apenińskiego, co w narodzie oszalałym na punkcie calcio jest zjawiskiem wyjątkowym. On łączył ludzi tak, jak Kuba Błaszczykowski w Polsce, bo nie dość, że świetnie grał, to był prawdziwy i uczciwy.

Pirlo dzięki umiejętnościom dyrygowania zespołami prowadził je do zwycięstw. Postawą fair gasił pożary. Był pomocnikiem, formalnie defensywnym, w praktyce pracującym według potrzeb. Środek boiska należał do niego. W czasach zmieniających się systemów ustawienia zawodników i stylów, w których odpowiedzialność za grę rozkładała się na dwóch–trzech pomocników, Pirlo był ostatnim absolutnym władcą.

Wszystko widział, celnym podaniem, przy którym partnerzy nie musieli zwalniać ani przyśpieszać, regulował tempo gry. Był Giannim Riverą XXI wieku. Kiedy podchodził do rzutu wolnego, widzowie wstawali z miejsc.

Ryzyko zatrudnienia Pirlo w roli trenera jest spore, bo nowa praca ma niewiele wspólnego z umiejętnością grania. Nikt nie wie, co z tego wyniknie. Zapewne na decyzję szefa Juventusu Andrei Agnelliego wpłynęła wiara, że charyzmatyczny piłkarz poradzi sobie ze wszystkim lepiej niż zwolniony Maurizio Sarri.

W porównaniu z Pirlo Sarri był postacią anonimową, ale przecież zdobył dla Juve dziewiąte scudetto z rzędu. Stracił pracę po odpadnięciu klubu z Ligi Mistrzów. To coś mówi o warunkach, w jakich przyjdzie pracować Pirlo. Dziś traktowany jak zbawca, będzie musiał podejmować decyzje, które nie wszystkim będą się podobały. A po pierwszej porażce zostanie poddany osądowi, który może odebrać ochotę do pracy.

Pirlo jako jeden z nielicznych wielkich włoskich piłkarzy pochodził z bogatego domu. Nie podnosił głosu, niczego nie wymuszał, wystarczyło spojrzenie lub gest, żeby partnerzy wiedzieli, co mają robić. W nowej pracy może nie spotkać się z takim zrozumieniem.

Historia pokazuje, że niewielu wybitnych piłkarzy odnosiło sukcesy w roli trenerów. W ostatnim ćwierćwieczu – Pep Guardiola, Didier Deschamps i Zinedine Zidane, który trafił do dobrze zorganizowanego Realu. Ze starszego pokolenia udało się to Juppowi Heynckesowi, a wcześniej Johannowi Cruyffowi. Tylko jeden włoski wielki piłkarz jest rozchwytywany jako trener: Carlo Ancelotti. Giovanni Trapattoni i Fabio Capello to już przeszłość. Antonio Conte i Roberto Mancini jeszcze walczą. Pirlo ma szansę rozpocząć nową epokę. Jeśli mu się powiedzie, zapewne poprowadzi reprezentację, jeśli nie – być może zaszyje się w swojej winnicy.

Z punktu widzenia kibica Juventusu nadzieja jest duża, ale ryzyko jeszcze większe. Nadzieja wynika z tego, kim był Pirlo. To mistrz świata, 116-krotny reprezentant Włoch, dwukrotny zwycięzca Ligi Mistrzów. Grał we wszystkich trzech najlepszych włoskich klubach: Interze, AC Milan i Juventusie. A grał tak, że szanowano go na wszystkich stadionach Półwyspu Apenińskiego, co w narodzie oszalałym na punkcie calcio jest zjawiskiem wyjątkowym. On łączył ludzi tak, jak Kuba Błaszczykowski w Polsce, bo nie dość, że świetnie grał, to był prawdziwy i uczciwy.

Pozostało 80% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy