Nie powinien zatem nikogo dziwić fakt, że Platforma Obywatelska i Nowoczesna będą imały się różnych pomysłów, by Polacy nie zapomnieli o ich istnieniu. Najlepiej jeśli będą to tematy nośne i kontrowersyjne – np. wysokie premie dla ministrów. Ten ruch PO postawił PiS pod ścianą i wymusił odpowiedź. Ale trudno będzie ją uzyskać Nowoczesnej, która właśnie wraca do pomysłu ustawy o związkach partnerskich. Zwłaszcza że projekt ustawy, który dotyczy par różnopłciowych oraz jednopłciowych, i tak w powszechnym odbiorze będzie uznawany za próbę legalizacji „małżeństw" homoseksualnych.

Grzegorz Schetyna wydaje się rozumieć, że to niewłaściwy sposób walki z PiS, i do pomysłu partii Katarzyny Lubnauer podchodzi sceptycznie. Tymczasem Nowoczesna, chcąc się jakoś odróżniać od pochłaniającej ją Platformy, stawia na tematy światopoglądowe. Stąd gigantyczne poparcie dla obywatelskiego projektu zmierzającego do liberalizacji przepisów aborcyjnych, stąd pomysł na ustawę o prawach kobiet i świadomym rodzicielstwie, stąd też powrót do związków partnerskich. Ale to wszystko już kiedyś było. Za swoich rządów PO sięgała po te tematy, gdy na ulice wychodzili górnicy, a rolnicy blokowali drogi. Szło o odwrócenie uwagi od bieżących problemów i skupienie uwagi społeczeństwa na czymś innym. Dziś, w sytuacji gdy PiS zaoferował polskim rodzinom gigantyczne wsparcie socjalne, a w zanadrzu ma jeszcze parę podobnych propozycji, trudno oczekiwać poważnej dyskusji o związkach partnerskich.

W ruchu Nowoczesnej trzeba raczej widzieć ukłon w stronę elektoratu lewicowo-liberalnego, który, co wyraźnie widać w sondażach, coraz bardziej skłania się ku SLD. Ale sięganie po kwestie światopoglądowe to także próba wciągnięcia do debaty hierarchii Kościoła katolickiego. Tych biskupów, którzy zgodnie ze swoim obowiązkiem będą przypominali – zapewne w ostrych słowach – o moralności i etyce, łatwiej będzie oskarżyć o sprzyjanie partii rządzącej i jawne wchodzenie do polityki. A to z kolei skrzętnie wykorzystają lewicujące media, by skarcić hierarchów i pokazać im, gdzie jest ich właściwe miejsce.

Swego czasu podobną drogą podążał Janusz Palikot. Czy muszę przypominać, że ani jego, ani Twojego Ruchu, któremu przewodził, już na polskiej scenie politycznej nie ma?