Premier Mateusz Morawiecki ujawnił, że kiedy przyszła kolej na jego rocznik, bohatersko wziął do ręki telefon i swoją premierowską osobę oraz małżonkę zapisał na szczepienie. „Wczoraj uruchomiono rejestrację dla mojego rocznika – 1968, więc wykręciłem numer 989, podałem dane mojej żony i moje... i jest! Szczepionka – AstraZeneca – już na nas czeka" – napisał na Twitterze. Zrobił oczywiście słusznie, zarówno dlatego, że w ogóle podjął i nagłośnił swoją decyzję, jak i dlatego, że nie marudził, nie posłuchał zespołu bioetycznego Episkopatu, tylko zapisał się na taką szczepionkę, jaką mu akurat zaproponowano. Nie rozumiem tylko, dlaczego nie skorzystał wcześniej z możliwości zapisania się dla osób 50+, które na początku roku zarejestrowały się w systemie? Czyżby nie zdążył? A może skoro nie wiedział, że przy tej okazji minister Niedzielski wspólnie z systemem uwolnili na jedną noc szczepienia dla obywateli z dwóch dekad, nie wiedział też, że osoby 50+ przesuwane już nie będą? A może się po prostu na początku roku do systemu nie zgłosił?

Taka drobiazgowość jest tu jednak niepotrzebna. Zapisał się premier – i już. Nawet umieścił w tej sprawie w sieci filmik, na którym widać, jak wpisuje w telefonie PESEL. Byleby nie popełniał więcej błędu zbyt szybkiego otrąbienia zwycięstwa. Byle – dla odmiany – posłuchał swojej Rady Medycznej, a nie ministra Czarnka, który niczym generał bez armii wszystko gotów jest zrobić, by jak najszybciej zagonić dzieci do klas, by nadrabiały wychowanie do życia w rodzinie. Albo niech premier chociaż posłucha rzecznika swojego ministra zdrowia. – Jeżeli pozwolimy sobie na zbyt poluzowaną majówkę, to możemy zapomnieć o szkole dla dzieci czy o wakacjach dla nas wszystkich. To jest bardzo prosty, zerojedynkowy wybór – powiedział we wtorek Wojciech Andrusiewicz.

W środę premier, chcący być twarzą wolności, ma ogłosić pierwsze poważne luzowanie. Ale skoro już rząd zdecydował, że nie boi się zabrać miłośnikom grilla masowych majówek, to niech wykrzesze z siebie jeszcze trochę odwagi i dociągnie tę zabójczą trzecią falę do końca, do całkowitego wypalenia. Za dużo ludzi zmarło, by pozwalać oszołomionym różnymi substancjami amatorom imprez na działkach, w ośrodkach i na pomostach – na niweczenie wysiłku lekarzy, pielęgniarek, salowych, ratowników, no i... samego rządu.