Żukowski: Euro 2020: To nie jest czas na radość

Przełożenie Euro na przyszły rok to decyzja słuszna, innej nikt rozsądny nie oczekiwał. Po początkowych wahaniach ludzie futbolu (ze Zbigniewem Bońkiem i PZPN włącznie) przyszli do rozumu, nie mieli zresztą innego wyjścia, bo także piłkarze zaczęli chorować.

Aktualizacja: 17.03.2020 16:32 Publikacja: 17.03.2020 13:32

Żukowski: Euro 2020: To nie jest czas na radość

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Oczywiście oznacza to dezorganizację sezonu, ale skoro piłka nożna tylko z chęci zysku przełknęła grudniowy mundial 2022 w Katarze, to w czasach koronawirusa tłumaczenie, że być może nie skończą się krajowe rozgrywki i nie wiadomo, kto awansuje a kto spadnie, jest śmieszne, bo szejkowie dowiedli, iż wszystko można zmienić.

Jeśli koronawirus szybko nie ustąpi, wkrótce trzeba będzie też odwołać lub przełożyć igrzyska olimpijskie w Tokio i wszelkie uspokajające zapewnienia szefa MKOl Thomasa Bacha - zresztą od samego początku bezpodstawne - nie będą miały znaczenia. 

W tej sytuacji w wielu letnich sportach, kto wie, czy nie najlepszym rozwiązaniem będzie uznanie obecnego sezonu po prostu za niebyły i nie zajmowanie się dłużej tą sprawą, gdyż są o wiele ważniejsze problemy. Na niezmąconą radość ze sportu przyjdzie czas, gdy koronawirus przegra.

Nie oznacza to jednak braku troski o to, jak ogromne zamieszanie zniesie piłka nożna jako dziedzina gospodarki. Nie brak w mediach obaw o branżę rozrywkową, turystyczną, hotelową, lotniczą i wiele innych i tak samo trzeba widzieć strach o przyszłość futbolu, bo w Europie żaden inny sport nie nie utrzymuje tak wielu ludzi, jak piłka nożna. 

W żadnym innym zarobki gwiazdorów nie są też tak ogromne, a prowizje dla agentów piłkarzy równie absurdalne, co teraz musi jeszcze bardziej kłuć w oczy. Trzeba mieć nadzieję, iż ci wszyscy wielcy gracze, którzy dziś tak mądrze apelują do kibiców o rozsądek, sami będą rozsądni, gdy okaże się, że na mocy renegocjowanych kontraktów zarobią mniej. 

Niestety trudno jednak tę zarazę przeczekać z wiarą, że w czasach gdy zawodowym sportem nie rządzi żadna idea, tylko biznes, jego władcy zagrają fair wobec nas, kochających futbol i olimpijskie igrzyska. Sport jest dziś przede wszystkim produktem poddawanym marketingowej obróbce, by najlepiej spełniał wymagania reklamodawców i telewizji. Trzeba się poważnie obawiać, że UEFA, FIFA i MKOl  w czasach zarazy decydować będą troszcząc się głównie o siebie i tych, którzy im płacą. A to wcale nie musi oznaczać troski o futbol i olimpizm.

Oczywiście oznacza to dezorganizację sezonu, ale skoro piłka nożna tylko z chęci zysku przełknęła grudniowy mundial 2022 w Katarze, to w czasach koronawirusa tłumaczenie, że być może nie skończą się krajowe rozgrywki i nie wiadomo, kto awansuje a kto spadnie, jest śmieszne, bo szejkowie dowiedli, iż wszystko można zmienić.

Jeśli koronawirus szybko nie ustąpi, wkrótce trzeba będzie też odwołać lub przełożyć igrzyska olimpijskie w Tokio i wszelkie uspokajające zapewnienia szefa MKOl Thomasa Bacha - zresztą od samego początku bezpodstawne - nie będą miały znaczenia. 

Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Rafał Trzaskowski nie zjadł świerszcza, czyli kto zyskał na warszawskiej debacie
Komentarze
Bogusław Chrabota: Polacy nie chcą NATO w Ukrainie. Od lat jesteśmy trenowani, by się tego bać
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ziobro, Woś, Pegasus i miliony z Funduszu Sprawiedliwości. O co toczy się gra?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: „Pan jest członkiem”. Dlaczego Polaków nie wzrusza cierpienie polityków PiS?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rosyjska rakieta nad Polską. Czas przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości