Reklama

Prawo i Sprawiedliwość musi zmienić strategię

Uniemożliwiając przeprowadzenie manifestacji organizacji radykalnie narodowych przed Ambasadą Izraela w Warszawie, rząd PiS udowodnił, że jeśli chce, potrafi sporo zaryzykować w imię obrony dobrego wizerunku Polski.

Aktualizacja: 01.02.2018 11:52 Publikacja: 31.01.2018 18:47

Prawo i Sprawiedliwość musi zmienić strategię

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Burda skrajnej prawicy przed izraelską placówką dyplomatyczną mogłaby być wizerunkową katastrofą. Dlatego rząd – rękami wojewody – podjął decyzję o zamknięciu ulicy, przy której mieści się ambasada. W efekcie PiS poszło na wojnę ze środowiskami narodowców, z którymi dotąd utrzymywało coś w rodzaju zawieszenia broni. Środowiska te dostały jednak do ręki argument, że oto polski rząd ugina się przed Izraelem, ograniczając narodowcom prawo do manifestacji.

Dlatego PiS nie zdecydowało się na dalsze ustępstwa i Senat ruszył z pracami nad ustawą o IPN ścigającą osoby, które obarczają państwo i naród polski współodpowiedzialnością za zbrodnie III Rzeszy. W odpowiedzi Kneset poparł projekt ustawy, który uznaje przepisy, nad którymi pracuje nasz Senat, za formę negowania Holokaustu.

I zamiast się zbliżyć, oddaliliśmy się od zażegnania kryzysu, który wybuchł w ubiegły weekend, gdy Sejm przegłosował nowelizację ustawy o IPN, która tak rozzłościła polityków i opinię publiczną w Izraelu.

Nikt chyba nie ma wątpliwości, że partie, które do Knesetu wniosły projekt wymierzonej w Polskę ustawy, działają na użytek wewnętrzny. Sytuacja w Izraelu jest coraz gorętsza, spór z naszym krajem wielu politykom jest na rękę. Pytanie jednak, czy działania naszej strony mają na celu rzeczywiście obronę dobrego imienia Polski, czy też głównie zapewnienie elektoratu, że proces powstawania z kolan trwa. Problem w tym, że traktowanie instrumentów polityki zagranicznej jako przedłużenia polityki krajowej ma poważne konsekwencje. Skoro odtrąbiono, że Polska wreszcie będzie bronić swojej godności, przyjmując nowelizację ustawy o IPN, trudno byłoby teraz pójść na ustępstwa i wycofywać się z krytykowanych przepisów.

Paradoksalnie jednak z politycznego punktu widzenia obecna awantura może być rządzącym na rękę. Wszak zawsze, gdy PiS spotykało się z krytyką z zewnątrz, poparcie dla partii Jarosława Kaczyńskiego rosło, zgodnie z zasadą, że krytykują nas, bo bronimy polskich interesów. Tak też może być i tym razem. Z jednej strony rządowi udało się zapobiec marszowi, który mógł się zamienić w antysemicki spektakl, ale z drugiej wysłał sygnał swoim wyborcom, że nie wycofa się z obrony dobrego imienia Polski, nawet jeśli nas gwałtownie atakują.

Reklama
Reklama

Tylko że ta godnościowa taktyka ma swoje ograniczenia. Sprawdzała się w kraju, ale kosztem pogarszających się relacji z większością partnerów zagranicznych. Jeśli premier Mateusz Morawiecki ma rzeczywiście odbudować wizerunek Polski i pozamykać kolejne fronty, PiS musi znaleźć sobie nową strategię.

 

 

Komentarze
Bogusław Chrabota: Wizyta zakończona sukcesem
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Ratunek dla Ukrainy. Donald Tusk dał radę, Karol Nawrocki nie
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Karol Nawrocki atakuje Okrągły Stół? Gra toczy się o pamięć i władzę
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czy Zełenski zrozumie, że Nawrocki stał się zakładnikiem Brauna i Mentzena
Komentarze
Bogusław Chrabota: Psi bilans. Dlaczego Karol Nawrocki stoi po złej stronie historii?
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama