Oznacza to, że jeśli umiarkowanie przekroczy ona cel wynoszący 2 proc. (dla wskaźnika inflacji PCE, czyli osobistych wydatków konsumpcyjnych),to bank centralny będzie to tolerował, jeśli wcześniej przez dłuższy okres czasu znajdowała się poniżej celu. Fed będzie też mniej skłonny do podwyższania stóp, gdy stopa bezrobocia znacząco spada. Wcześniej jego doktryna wskazywała na duży związek pomiędzy spadającym bezrobociem a przyspieszającą inflacją.

- Wielu może uznać za niezgodne z intuicją to, że Fed chce pobudzać inflację. Jednakże inflacja, która długo jest zbyt niska może stanowić poważne zagrożenie dla gospodarki - stwierdził Powell. Przyznał też, że gospodarka globalna bardzo mocno się zmieniła odkąd blisko 40 lat temu Paul Volcker, ówczesny prezes Fedu, dokonał drastycznej podwyżki stóp procentowych, by zdusić inflację. Powell wskazał, że obecnie stopy procentowe niemal na całym świecie są bardzo niskie a zmiany demograficzne i technologiczne sprawiły, że banki centralne martwią się o zbyt niską inflację. - Zbyt niska inflacja utrzymująca się przez długi okres może prowadzić do niższych oczekiwań inflacyjnych, a one mogą przełożyć się na jeszcze niższą inflację - powiedział szef Fedu.

Słowa Powella nie były dużą niespodzianką dla inwestorów, ale zostały dobrze przyjęte przez rynki. Dow Jones Industrial rósł na początku czwartkowej sesji o ponad 100 pkt, czyli o,4 proc. Osłabł za to dolar. Po rozpoczęciu prelekcji Powella, za 1 USD płacono nawet 3,705 zł. Krótko później kurs wrócił jednak powyżej 3,72 zł za 1 USD. Analitycy Goldman Sachs wskazują, że osłabienie dolara może pobudzić globalny wzrost gospodarczy w nadchodzących miesiącach, zwłaszcza na rynkach wschodzących.