Gość zdradził, że w odpadach istotnie rozbudowała się szara strefa. - W Polsce jest to 30-40 proc. Te odpady są składowane bez żadnej przeróbki w wyrobiskach czy żwirowniach. Metod tańszego pozbycia się odpadów jest wiele, a gminę interesuje tylko, żeby operator był jak najtańszy – mówił.
Od pewnego czasu gminy mogą bezprzetargowo przekazywać gospodarkę odpadami swoim spółkom. - Gminy skrzętnie z tego korzystają. Obecnie około połowy rynku jest we władaniu spółek samorządowych - ocenił Kawczyński.
Np. w Warszawie prywatne firmy są powoli wypierane z rynku. - Szkoda, bo niektóre firmy mają obiekty np. do sortowania, których spółka miejska nie posiada. Warto pamiętać, że za kilka lat będzie całkowity zakaz deponowania mieszanych odpadów – tłumaczył gość.
Warszawa ma duże zaległości w nadgonieniu zapóźnienia. - Brakuje wszystkiego. Warszawa, jako jedno z nielicznych miast, nie ma własnego zaplecza do przetwarzania odpadów. Nie ma też zintegrowanego systemu, a prywatne sortownie stoją puste – mówił.
- Jest to syndrom wielkiego miasta, gdzie odpady były tematem, o którym woleliśmy nie mówić. Od 20 lat tłumaczymy, co trzeba zrobić, ale zabrakło woli i determinacji, żeby to wykonać - przypomniał Kawczyński.
Podkreślił, że praca z mieszkańcami to warunek, żeby system się udał. - Dzisiaj wiele gmin kończy obsługę na zabieraniu odpadów spod bramy i mieszkańcy się tym nie interesują. Nie tłumaczymy im, że odpady trzeba będzie segregować na kilka frakcji – mówił gość. - Na razie przerabia się odpady na stabilizat, który legalnie deponuje się na składowiskach. Nie powinno tak być, bo jest tam masa surowców, która nam ginie – dodał.