Prezydent USA ogłosił, że od przyszłego tygodnia będzie obowiązywało dodatkowe 25-procentowe cło na stal i 10-proc. cło na aluminium wwożone na rynek amerykański.
— Nasz przemysł stali i aluminium (oraz wiele innych) był dziesiątkowany przez dekady niesprawiedliwych umów handlowych zawartych z krajami całego świata i złych regulacji prawnych. Nie możemy pozwolić, by nasz kraj, nasze firmy i pracownicy byli dłużej wykorzystywani. Chcemy wolnego, sprawiedliwego i mądrego rynku! – napisał Trump na Twitterze.
Partnerzy USA już zareagowali na tę groźbę: z jednej strony wyrażając nadzieję, że ostatecznie decyzja ich nie dotknie (jak np. Kanada), z drugiej krytykując i zapowiadając odwet, jak UE.
— Nie będziemy siedzieć bezczynnie, kiedy nasz przemysł atakuje się w sposób niesprawiedliwy, a tysiące miejsc pracy w Europie narażone są na niebezpieczeństwo — powiedział Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej.
Cecilia Malmstrom, unijna komisarz ds. handlu, zapowiedziała zaskarżenie amerykańskiej decyzji w WTO i wprowadzenie zgodnych ze standardami tej organizacji instrumentów ochrony handlowej. Według Komisji Europejskiej decyzja Trumpa, mimo że oficjalnie ma służyć bezpieczeństwu państwa, ma charakter wyłącznie protekcjonistyczny. Bo Departament Obrony USA kupuje stal stanowiącą równowartość zaledwie 3 proc. amerykańskiej produkcji. I jeśli chce, to bez wprowadzania takich środków może zdecydować o zakupie całości u amerykańskich producentów. Chodzi więc naprawdę o ochronę miejsc pracy, których jest obecnie 140 tysięcy. Jednak to co podoba się amerykańskim producentom stali, budzi sprzeciw przemysłu przetwórczego, który wykorzystuje ten surowiec w swojej produkcji. Business Roundatable, organizacja lobbystyczna największych amerykańskich firm, oświadczyła, że decyzja "uderzy w amerykańską gospodarkę i amerykańskie firmy, pracowników i konsumentów przez wzrost cen i zagraniczne środki odwetowe przeciw amerykańskim eksporterom".