Badacze podkreślają, że konsekwencje tego kryzysu w większym stopniu złagodzić będą w stanie te kraje, gdzie ramy instytucjonalne pozwalają na podjęcie działań stabilizujących rynek obligacji, nie narażając ich przy tym na nadmierne osłabienie waluty. Takim działaniem może być właśnie QE.
„Kraje, które – po pierwsze – mają solidne i wiarygodne ramy prowadzenia polityki fiskalnej i pieniężnej oraz – po drugie – nie mają długów w walutach obcych, mogą przełamać tę złą korelację" – komentował na Twitterze raport BIS Joseph Gagnon, ekonomista z Instytutu Petersona. Polska te warunki najwyraźniej spełnia.
- To jest kluczowe pytanie: na ile może wzrosnąć bilans banku centralnego w takim kraju, jak Polska. Pozycja wyjściowa jest dobra: NBP ma spore rezerwy walutowe, sięgające 20 proc. PKB, a jednocześnie praktycznie nie ma złotowych aktywów w bilansie. Ma miejsce, żeby te aktywa zakumulować. Moje wyczucie jest takie, że bezpieczny bilans NBP może wyglądać tak, że 1/3 będą stanowiły aktywa złotowe, a 2/3 rezerwowe. To daje potencjał do skupu obligacji na poziomie 10 proc. PKB, czyli jakieś 200-250 mld zł – mówił w sobotnim wywiadzie Mikołaj Raczyński, dyrektor działu zarządzania funduszami w Noble Funds TFI, najlepszy analityk makroekonomiczny 2019 r. według rankingu „Rzeczpospolitej" i „Parkietu". Według niego taka skala QE w Polsce nie doprowadzi do dalszej deprecjacji złotego i nie wywoła nadmiernej inflacji.
- Samo w sobie QE jako narzędzie polityki monetarnej nie powinno zaszkodzić złotemu, bo wszyscy na całym świecie - i to nie tylko w krajach rozwiniętych, ale również w tych z koszyka EM – je stosują. Jest jednak jeden bardzo ważny warunek: QE nie może zostać wykorzystane do konsolidacji władzy przez rządzących i do upolitycznienia gospodarki – przekonuje Piotr Matys, strateg walutowy z Rabobanku.
Tego samego zdania jest Raczyński. - Za jakiś czas, gdy już epidemia zostanie zażegnana, przyjdzie czas, żeby myśleć co dalej. Wtedy politycy mogą pomyśleć, że skoro NBP wynalazł nagle 250 mld zł, to może znaleźć jeszcze więcej i nie ma co wprowadzać polityki redystrybucji ani zacieśniać politykę fiskalną. W tym kontekście wspólne konferencje premiera i prezesa NBP są w pewien sposób nierozsądne wizerunkowo. Na całym świecie trwa łagodzenie polityki pieniężnej, ale jednak przy zachowaniu pewnych pozorów, ostrożniej. Tymczasem prezes Glapiński publicznie mówi, że NBP ma nieskończone zasoby gotówki. Skoro tak, to politycy mogą chcieć po nią sięgnąć – ostrzega.