Robert Gwiazdowski: Noe na frankowej arce

Spadły na mnie gromy za felieton z ubiegłego tygodnia o kredytach frankowych. Po pierwsze, że się nie znam na prawie. Po drugie, że lobbuję na rzecz banksterów. No i powinienem się wstydzić, bo zamiast bronić, to naruszam prawa obywatelskie frankowiczów.

Aktualizacja: 14.04.2021 21:16 Publikacja: 14.04.2021 21:00

Robert Gwiazdowski: Noe na frankowej arce

Foto: Adobe Stock

Ci, którzy kiedyś nie wiedzieli, że podpisują nieważne umowy, a dziś są już wybitnymi znawcami prawa, nie wiedzą (albo udają), skąd się wzięły pieniądze na ich kredyty.

Czytaj także: Gwiazdowski: Sokrates o frankowiczach

Przed wiekami było tak, że ludzie przynosili złotnikom złoto, żeby im je przechowali. I kazali sobie za tę usługę płacić. Szybko się jednak zorientowali, że nie tylko tak mogą zarabiać. Zaczęli to złoto pożyczać innym. Na procent oczywiście. Z czasem przestali pożyczać fizyczne złoto, tylko wystawiali odpowiedni kwit bankowy, który można było zrealizować u innego zaprzyjaźnionego z nimi złotnika w Europie. Tak było bezpieczniej. Ale złotnicy szybko się zorientowali, że w ten sposób mogą pożyczyć więcej złota, niż go fizycznie mają, i zarobić jeszcze więcej. Wtedy właściciele złota w tym się zorientowali i złotnicy nie dość, że przestali od nich pobierać wynagrodzenia za przechowywanie depozytów, to jeszcze zaczęli im sami płacić za to, że mogli ich złoto pożyczyć.

Dziś złoto zastąpił „papier". Pan Jan wpłaca do banku depozyt. Powiedzmy 100 zł. Bank obiecuje, że mu odda 5 proc. więcej. Żeby mógł zrealizować tę obietnicę, musi je pożyczyć komuś innemu na wyższy procent. Na rachunku depozytowym pana Jasia zapisuje 100 zł. A panu Piotrusiowi je pożycza i otwiera mu rachunek kredytowy, na który obiecuje on zwrócić bankowi 110 zł. Ta obietnica jest aktywem banku. Może on pożyczyć jakiejś Helence to, co obiecał oddać Piotruś, a to, co Helenka obieca oddać, może pożyczyć jakiemuś Noemu (to popularne ostatnio imię w Szwajcarii). I na podstawie jego obietnicy spłaty kredytu bank może udzielić kolejnego. Na przykład państwu. A to najlepszy dla banku klient. Bo może na spłatę swoich długów zabrać podatki Jasiowi, Piotrusiowi, Helence czy Noemu. W 2020 roku banki pożyczyły naszemu rządowi prawie 90 mld zł.

Jak wyjmiemy z tego łańcuszka „oszukanego" Noego i pozwolimy mu nie płacić tego, co JUŻ zostało pożyczone (sorry, taki mamy system), to wszyscy inni w nim pozostaną. I właśnie dlatego obrona praw obywatelskich frankowiczów oznacza zgodę na naruszanie praw obywatelskich wszystkich pozostałych, których Noe nie zamierza zabrać na budowaną dla siebie arkę. Za to współcześni złotnicy znów zaczynają pobierać wynagrodzenia za przechowywanie depozytów – wprowadzając ujemne stopy odsetkowe. Trzeba zmienić cały ten system, a nie ciągnąć do siebie „postaw czerwonego sukna".

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI

Ci, którzy kiedyś nie wiedzieli, że podpisują nieważne umowy, a dziś są już wybitnymi znawcami prawa, nie wiedzą (albo udają), skąd się wzięły pieniądze na ich kredyty.

Czytaj także: Gwiazdowski: Sokrates o frankowiczach

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację