#RZECZoBIZNESIE: Janusz Steinhoff: Przez najbliższe 20 lat energia w Polsce będzie droga

Jeżeli będziemy utrzymywać obecny miks energetyczny, niezreformowane górnictwo i brak konkurencji na rynku to będziemy mieli wysokie ceny energii - mówi Janusz Steinhoff, wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Publikacja: 16.12.2019 16:55

#RZECZoBIZNESIE: Janusz Steinhoff: Przez najbliższe 20 lat energia w Polsce będzie droga

Foto: tv.rp.pl

Mija 30 lat od początku transformacji Polski. Wszystko zaczęło się formalnie 1 stycznia 1990 r. Jak Pan to wspomina?

Byłem wtedy posłem na Sejm z ramienia Solidarności. Leszek Balcerowicz w imieniu rządu Tadeusza Mazowieckiego przedstawił Sejmowi pakiet 10 ustaw, które rozpoczynały transformację. Już 28 grudnia 1989 r. wszystkie ustawy zostały uchwalone a 31 grudnia prezydent je podpisał. Od 1 stycznia rozpoczęła się polska transformacja.

Po 30 latach dokonując podsumowania jej efektów można powiedzieć, że jest to jeden z najlepszych okresów w naszej historii. Polska wykonała niesamowity skok cywilizacyjny. Jestem dumny, że udało nam się całkowicie przebudować polską gospodarkę. Nasz wzrost PKB od 1989 roku na poziomie 259% stawia nas na czele krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które przechodziły proces transformacji. Od 1992 roku odnotowujemy nieprzerwanie wzrost gospodarczy. Wszystkie wskaźniki ekonomiczne profesjonalnie analizowane dowodzą wielkich sukcesów. To efekt ciężkiej pracy polskich przedsiębiorców i odpowiedzialności kolejnych rządów. Tak więc, wbrew temu co mówią obecnie rządzący, nasz kraj nie jest w ruinie. Jeszcze. Niemniej jednak kontynuacja polityki prowadzonej przez obecną koalicję do takiego stanu w dłuższym przedziale czasowym mogłaby prowadzić.

Ale czy udało nam się dokonać transformacji branży energetycznej, górnictwa, przygotować się do zmian klimatycznych? Na szczycie klimatycznym w Brukseli usłyszeliśmy polskie ,,nie". Jak można wytłumaczyć ten brak chęci brania udziału w „zielonym ładzie"? To tylko zagrywka negocjacyjna?

Do roku 2004 również restrukturyzacja sektora energetycznego była realizowana konsekwentnie i we właściwym kierunku. Później zmieniła się niestety nasza polityka w tym obszarze. Zaczął dominować populizm i socjotechnika. Politycy dość często przestawali rozwiązywać problemy, koncentrując się na słupkach popularności. A przecież odpowiedzialność za przyszłość państwa wymaga dość często podejmowania trudnych w społecznym odbiorze decyzji. Obecna i przyszła polityka energetyczna prowadzona przez Polskę musi uwzględniać strategię klimatyczną UE. Zaklinanie rzeczywistości i mówienie, że węgiel kamienny będzie kołem zamachowym polskiej gospodarki jest w tej sytuacji skrajną nieodpowiedzialnością. To właśnie przykład dominacji populizmu nad rzetelną dyskusją o przyszłości polskiej gospodarki.

Sytuację po ostatnim szczycie odbieram negatywnie. Przekaz premiera do opinii publicznej jest nieadekwatny do skali problemu i tego, co miało miejsce w Brukseli. Z wypowiedzi premiera można było bowiem wnioskować, że Polska jest wyłączona z działań na rzecz neutralności klimatycznej Europy w 2050 r. Równocześnie będziemy mieli szeroki dostęp do środków na sprawiedliwą transformację. Czyli odnieśliśmy kolejny, ,,wspaniały" sukces. A przecież to całkowity absurd.

Realia są takie, że Polska otrzymała pół roku na wypracowanie swojego stanowiska, i oszacowanie kosztów transformacji energetycznej. Ale nie jesteśmy z tego zwolnieni, chyba, że wyjdziemy z UE.

Wielokrotnie mówiłem, że Polska będzie doświadczona skutkami transformacji w elektroenergetyce. Jesteśmy bowiem dużym emitentem CO2, z poziomem emisji 327 mln ton/rok zajmujemy 21. miejsce na świecie i 5. miejsce w Europie. Na uwagę zasługuje fakt, iż jesteśmy na 2. miejscu na świecie jeśli chodzi o emisję przypadającą na jednostkę produkowanej energii elektrycznej. Prawie 80 proc. energii produkujemy z paliw stałych, czyli węgla kamiennego i brunatnego. Ten wskaźnik spadł o 10 punktów procentowych w ostatnich 15 latach, więc idziemy we właściwym kierunku, ale musimy ten proces przyspieszyć. Powinniśmy pamiętać, że za 10 lat będziemy mieć o 5 kopalń węgla kamiennego mniej. Praktycznie nie będziemy produkować energii elektrycznej z węgla brunatnego w ZE PAK. A za 20 lat nie będziemy produkować energii w Bełchatowie. Czyli w 2040-45 nie będziemy produkować w ogóle energii z węgla brunatnego a na uwagę zasługuje fakt, iż w tej chwili prawie 30 procent energii wytwarzamy z tego paliwa. W 2050 r. będziemy mieli tylko 7 kopalń węgla kamiennego, z tego 4 wydobywające węgiel energetyczny. Wydobycie węgla kamiennego z 60 mln ton spadnie do 18 mln ton. Z tego wynika, że zmiana miksu energetycznego jest koniecznością, dyktuje ją ekonomia i zdrowy rozsądek.

Dlaczego rząd zdecydował się na taki ruch podczas szczytu? Może to element negocjacji?

Trudno mi wnikać w intencje. Myślę, że wpływ na stanowisko rządu miały uwarunkowania wewnętrzne. Taktykę można by ocenić pozytywnie, gdyby nie uwzględniać kosztów wizerunkowych. Zostaliśmy znowu sami na placu boju. Mamy jednak czas na przekonanie partnerów, że potrzebujemy szczególnego traktowania, a sprawiedliwa transformacja musi uwzględniać nasze postulaty.

Mamy jakąś strategię odnośnie polityki energetycznej i klimatycznej?

Podstawowym dokumentem, który powinien przyjąć rząd i akceptować parlament jest polityka energetyczna państwa. Ten dokument powinien być projektowany w horyzoncie czasowym przynajmniej do 2050 r. Ale niestety, od czterech lat rząd nie przyjął tego dokumentu. Dobieramy więc taktykę do nieznanej strategii. Polityka energetyczna powinna być jak najszybciej opracowana i przyjęta przez parlament ponad podziałami politycznymi.

Nie wiemy dokąd chcemy zmierzać czy rząd boi się wokół tego zadymy?

To jest brak odpowiedzialności za państwo. To dominacja wspomnianej wcześniej socjotechniki i populizmu nad rzetelnym postawieniem sprawy. Górnikom trzeba uczciwie powiedzieć, że przyszłość węgla kamiennego jest ograniczona w dłuższej perspektywie czasowej. Raczej będziemy zwijać tę branżę, niż ją rozbudowywać. Nie możemy zaklinać rzeczywistości. W naszych kopalniach kończą się zasoby.

Kto w tej chwili odpowiada w Polsce za energetykę?

Nie wiem. Premier wydał rozporządzenie atrybucyjne, ale nie znowelizowano ustawy o działach. Mamy do czynienia z sytuacją bałaganu kompetencyjnego, która nie miała miejscu od 30 lat. Pomieszano w poszczególnych resortach funkcje regulacyjne z właścicielskimi. W odniesieniu do energetyki minister zasobów narodowych jest równocześnie regulatorem i właścicielem. To niedopuszczalne z punktu widzenia logiki funkcjonowania gospodarki rynkowej.

Powołano ministra środowiska, który praktycznie nie ma jakichkolwiek kompetencji. Jest też minister klimatu. Ministerstw jest dużo więcej niż kiedyś. Utworzenie niektórych z nich nie ma – moim zdaniem – jakiegokolwiek uzasadnienia.

Tak jak powiedziałem wcześniej - priorytetem dla rządu powinno być opracowanie polityki energetycznej państwa. Musimy wreszcie postanowić czy będziemy budować energetykę jądrową, czy postawimy na energetykę prosumencką, odnawialne źródła energii itd.

Błędy popełnione w polityce energetycznej poprzez nieracjonalne regulacje zatrzymały w ostatnim czasie inwestycje w energetyce wiatrowej. Wcześniej mieliśmy przyrost nowych mocy na poziomie kilkuset megawatów rocznie, który w ubiegłym roku w efekcie tychże regulacji spadły do kilkunastu megawatów.

Można mieć wrażenie, że rząd PiS przeprosił się z energetyką wiatrową.

Tak, tylko niestety, straciliśmy niepotrzebnie dużo czasu. Pozytywnie należy ocenić aktualną sytuację w fotowoltaice, bo przyrost mocy, szczególnie u prosumentów, jest dość duży, bo uruchomiono atrakcyjny mechanizm wsparcia.

Państwo więc musi skoncentrować się na rozwiązaniu problemów energetycznych w naszym kraju. Dowodem braku skutecznej polityki w tej materii jest fakt, że przedsiębiorcy zaczynają sami myśleć o zapewnieniu sobie energii elektrycznej z własnych źródeł po stabilnej cenie. W Polsce mamy bowiem najwyższe hurtowe ceny energii w Europie. Z oczywistym skutkiem dla konkurencyjności polskiej gospodarki.

Z czego to się bierze?

Ze struktury miksu energetycznego, czyli bardzo dużej ilości bloków pracujących na paliwach stałych i dużej emisyjności. Koszt emisji CO2 wzrósł z 5 do 25 euro za tonę. Na 1 MWh emitujemy 850 kg CO2. Do kosztu 1 MWh musimy doliczyć ok. 100 zł opłat środowiskowych. Po drugie ceny węgla w Polsce są wyższe niż w ARA.

Te ceny są zawyżane?

Koszty wydobycia w polskich kopalniach są wysokie, ze względu na warunki górniczo-geologiczne naszych kopalń i niską wydajność pracy. W ostatnich latach nie było motywacji do redukcji kosztów wydobycia. Zaklinano bowiem rzeczywistość uprawiając propagandę sukcesu. Jedynym sposobem jest zmiana organizacji pracy, czyli praca kopalń przez 6 zamiast 5 dni w tygodniu, aby obniżyć udział kosztów stałych.

Czyli kopalnie jakoś funkcjonują dzięki wysokim cenom węgla. Należy zamknąć kolejne kopalnie?

O przyszłości kopalni decydują dwa czynniki: geologia i ekonomia. Nie można kopalni oceniać z perspektywy jednego roku. Musi być dobre zarządzanie i konkurencja. Trzeba odejść od maniery ręcznego sterowania górnictwem i elektroenergetyką.

Cały czas administracja uprawia propagandę sukcesu. Gdy prezydent mówi, że nie pozwoli zamordować górnictwa, to odnoszę wrażenie, że jest to klasyczny przykład instrumentalnego traktowania górników i brak szacunku dla ludzi ciężkiej pracy. Szanując ich trzeba im mówić prawdę.

Jak się rządzi państwem, to się pracuje na swoje miejsce w historii, a nie na słupki popularności. Obecnie mamy do czynienia z fałszowaniem historii polskiej transformacji, dezawuowaniem jej autorów przy równoczesnym odcinaniu kuponów od efektów wcześniej przeprowadzonych reform.

W przyszłym roku ceny prądu będą dalej rosły? Da się je dalej zamrozić?

Na szczęście rząd nie zapowiada ustawy, która by wzorem minionego roku zamrażała ceny prądu. Zamrażanie cen byłoby wysyłaniem na rynek fałszywego sygnału. Jeżeli rosną ceny energii, to pojawia się motywacja do jej oszczędzania. Ze sztucznym zaniżaniem cen mieliśmy do czynienia w PRL. Wszystkie ceny były urzędowe w efekcie czego przez 40 lat reglamentowaliśmy zarówno wszystkie nośniki energii jak i samą energię elektryczną, bo cały czas jej brakowało.

III RP wprowadziła mechanizm rynkowy, konkurencję i ceny, które odpowiadają kosztom wytwarzania. Natychmiast spadła nam energochłonność przemysłu. Ten proces wymusił rachunek ekonomiczny.

Czeka nas era drogiej energii?

Przez najbliższe 20 lat energia w Polsce będzie droga, bo produkujemy ją w znaczącym stopniu z paliw stałych. Nic nie wskazuje na to, żeby koszty praw do emisji spadały. One będą rosły. Jeżeli będziemy utrzymywać obecny miks energetyczny, niezreformowane górnictwo i brak konkurencji na rynku to będziemy mieli wysokie ceny energii. Mało tego - jeżeli będziemy tworzyć podmioty o dominującej pozycji na rynku, czyli niszczyć konkurencję, to będziemy płacić za to w rachunkach za energię elektryczną, a nasz przemysł będzie coraz mniej konkurencyjny. To jest wielki problem naszego państwa. On musi być rozwiązany przy pomocy odpowiedzialnej polityki energetycznej. Powinien powstać dokument, który będzie przyjęty ponad podziałami. Muszą to zrobić politycy kierując się odpowiedzialnością za przyszłość Polski, a nie poziomem popularności w sondażach.

Mija 30 lat od początku transformacji Polski. Wszystko zaczęło się formalnie 1 stycznia 1990 r. Jak Pan to wspomina?

Byłem wtedy posłem na Sejm z ramienia Solidarności. Leszek Balcerowicz w imieniu rządu Tadeusza Mazowieckiego przedstawił Sejmowi pakiet 10 ustaw, które rozpoczynały transformację. Już 28 grudnia 1989 r. wszystkie ustawy zostały uchwalone a 31 grudnia prezydent je podpisał. Od 1 stycznia rozpoczęła się polska transformacja.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Materiał partnera
Przed nami jubileusz 10 lat w Polsce
Biznes
Naprawa samolotu podczas lotu
Materiał partnera
Cyfrowe wyzwania w edukacji
Biznes
Rewolucyjny lek na odchudzenie Ozempic może być tańszy i kosztować nawet 20 zł
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami