Szkoły ruszą najwcześniej w marcu. Wątpliwości wokół testowania nauczycieli

Nauczyciele nie chcą się już testować. A od wyników tego badania rząd uzależnia powrót do nauki stacjonarnej.

Publikacja: 01.02.2021 19:08

Michał Dworczyk i Adam Niedzielski

Michał Dworczyk i Adam Niedzielski

Foto: fot. KPRM/ Krystian Maj

Od wyszczepienia jak największej części społeczeństwa uzależnia rząd całkowity powrót do normalności. I gdyby producenci zgodnie z harmonogramem dostarczyli 100 mln dawek, jakie obecnie ma zakontraktowanych polski rząd, szczepionkami moglibyśmy się podzielić z sąsiadami. Zgodnie bowiem z zapewnieniami ministra zdrowia Adama Niedzielskiego wystarczyłyby one na zaszczepienie 58 mln osób.

Pytanie tylko o ich dostępność. Jak tłumaczył w poniedziałek szef Kancelarii Premiera i koordynator ds. Narodowego Programu Szczepień Michał Dworczyk, rządowa ostrożność oraz niechęć do podawania dat i konkretnych liczb wynikają z ograniczonej przewidywalności dostarczania szczepionek.

Od tego, jak szybko będzie przebiegał proces szczepień, zależy szybkość odmrażania gospodarki i życia społecznego, a także powrót do nauki stacjonarnej i odblokowanie służby zdrowia. Obecnie koncentruje się ona głównie na walce z pandemią – nawet kosztem leczenia innych chorób.

Minister Adam Niedzielski podkreśla jednak, że do tej pory udało się zaszczepić aż 94 proc. lekarzy. To oznacza, że zatory wynikające z nagłych zachorowań na Covid-19 kadry medycznej nie wywrócą systemu.

Problemem są natomiast szczepienia nauczycieli, którzy są co prawda w I grupie, ale przesunięto ich na jej koniec.

Jest jednak szansa, że zostaną zaszczepieni wcześniej. Minister Michał Dworczyk przyznał, że najprawdopodobniej szczepionka firmy AstraZeneca nie będzie podawana seniorom. Ma to związek z tym, że brakuje pełnych badań na temat skuteczności tego preparatu w tej grupie wiekowej. A tych nie ma, bo w testach szczepionki wzięło udział zbyt mało starszych osób. – Możliwe, że nawet już w ciągu kilku godzin Rada Medyczna podejmie w tej sprawie decyzję – mówił Dworczyk. Wyjaśnił też, że jeśli nie będą nią szczepieni seniorzy, to trafi do osób młodszych – prawdopodobnie nauczycieli.

Ich zaszczepienie mogłoby oznaczać, że szkoły szybciej zaczną działać w trybie stacjonarnym.

Jak na razie do szkół od 18 stycznia chodzą uczniowie klas I–III. Możliwe, że około 14 lutego zostanie podjęta decyzja dotycząca powrotu uczniów VIII klas szkoły podstawowej i maturzystów. – W drugim tygodniu lutego chcemy powtórzyć badania przesiewowe, które były robione w klasach I–III wśród nauczycieli. Ostatnim razem, gdy były robione, okazało się, że 2 proc. nauczycieli jest zakażonych. Na podstawie tych wyników podejmiemy decyzję – zapowiedział minister zdrowia Adam Niedzielski. Dodał też, że dzieci ze starszych klas mogłyby wrócić do szkół najwcześniej w marcu, „może tydzień wcześniej".

Problem jednak w tym, że nie wiadomo, w jakim stopniu uda się te badania powtórzyć. Wielu pedagogów deklaruje, że testy są niepotrzebne i nie zamierzają w nich brać udziału.

Wątpliwości budzi także sama metoda testowania. Tym razem testy mają być przeprowadzone metodą pulowania, czyli równoczesnego testowania większej liczby próbek. „Krajowa Rada Diagnostów Laboratoryjnych stanowczo sprzeciwia się stosowaniu w medycznych laboratoriach diagnostycznych pulowania materiału przeznaczonego do badań laboratoryjnych w celu weryfikacji zakażeń SARS-CoV-2. W opinii KRDL istnieją poważne przeciwwskazania do stosowania tej metody" – napisała w swoim stanowisku Krajowa Izba Diagnostów Laboratoryjnych. I podkreśliła, że Światowa Organizacja Zdrowia dopuszcza taką metodę „jedynie w przypadku drastycznych braków zasobów diagnostycznych do badań molekularnych (NAAT), a do ich uzupełnienia zaleca w pierwszej kolejności szybkie testy antygenowe (RAT)".

Od wyszczepienia jak największej części społeczeństwa uzależnia rząd całkowity powrót do normalności. I gdyby producenci zgodnie z harmonogramem dostarczyli 100 mln dawek, jakie obecnie ma zakontraktowanych polski rząd, szczepionkami moglibyśmy się podzielić z sąsiadami. Zgodnie bowiem z zapewnieniami ministra zdrowia Adama Niedzielskiego wystarczyłyby one na zaszczepienie 58 mln osób.

Pytanie tylko o ich dostępność. Jak tłumaczył w poniedziałek szef Kancelarii Premiera i koordynator ds. Narodowego Programu Szczepień Michał Dworczyk, rządowa ostrożność oraz niechęć do podawania dat i konkretnych liczb wynikają z ograniczonej przewidywalności dostarczania szczepionek.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po” także od położnej. Izabela Leszczyna zapowiada zmiany
Diagnostyka i terapie
Zaświeć się na niebiesko – jest Światowy Dzień Świadomości Autyzmu
Diagnostyka i terapie
Naukowcy: Metformina odchudza, bo organizm myśli, że ćwiczy
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po”: co po wecie prezydenta może zrobić ministra Leszczyna?
zdrowie
Rośnie liczba niezaszczepionych dzieci. Pokazujemy, gdzie odmawia się szczepień