Najlepiej chyba podsumował to Viktor Orban. — Profesorowie prawa mogli by napisać całe tomy na ten temat — skonkludował. I wszyscy mają rację. Rzeczywiście po raz pierwszy w budżetowym porozumieniu mowa o praworządności. Ale faktycznie bezpośredniego związku nie ma. Bo mowa o ochronie interesów finansowych UE. Komisja Europejska musiałaby zatem wykazać, że konkretna reforma sądownictwa w Polsce zagraża w praktyce jakości wydatkowania unijnych funduszy. Do tej pory nigdy takich oskarżeń nie stawiała. Konkretny mechanizm opisujący, jakie sytuacje, w jaki sposób mogą prowadzić do podjęcia decyzji w tej sprawie ma być zaproponowany przez Komisję Europejską i przyjęty w procedurze głosowania większościowego, jak chciał Charles Michel. Ale jednocześnie do dyskusji nad tym mechanizmem ma jeszcze wrócić Rada Europejska, jak chciał Viktor Orban. A Rada podejmuje decyzje jednomyślnie. Jest więc punkt zaczepienia dla krytyków łamania praworządności w Polsce i na Węgrzech, jednak zdecydowanie słabszy niż chciały tego Komisja Europejska i wiele państw UE.
Drugim ważnym postulatem, tym razem tylko dla Polski, była tzw. warunkowość klimatyczna. Ostała się w porozumieniu, ale również nieco osłabiona, za co ceną były mniejsze pieniądze dla Polski. Początkowo Charles Michel proponował, żeby dostęp do całości pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (przeznaczoną dla regionów węglowych) była uzależniona od tego, czy dany kraj zadeklarował osiągnięcie neutralności klimatycznej w 2050 roku. Ostateczny zapis przewiduje, że tylko połowa będzie z tym powiązana. Jednocześnie jednak został zmniejszony cały fundusz z 37,5 do 17,5 mld euro. Polska początkowo miała dostać 8 mld euro, teraz może liczyć na ok. 5 mld euro. Całość pakietu finansowego ma być związana mocno z unijnym Zielonym Ładem. Zamiast 20 proc. planowanych początkowo na cele klimatyczne, teraz 30 proc. wszystkich wydatkowanych w budżecie pieniędzy ma być powiązane z walką ze zmianą klimatu. Dla rolnictwa i polityki spójności ten wskaźnik ma nawet wynosić 40 proc. To dla Polski szansa na dokonanie transformacji energetycznej, ale też spore wyzwanie.
Postulaty Polski, w tym szczególnie mechanizm praworządności, zajęły przywódcom kilka godzin, ale to nie one były w centrum sporów. Porozumienie przez kilka dni blokowała koalicja oszczędnych (Holandia, Austria, Szwecja, Dania i Finlandia), która nie chciała się zgodzić na pierwotny plan 500 mld euro dotacji w funduszu odbudowy gospodarki po pandemii. Ostatecznie zamiast 500 mld jest 390 mld, ale cięć dokonano w taki sposób, że ostateczny rachunek jest dla państw potrzebujących pomocy łatwiejszy do zaakceptowania.
Michel obniżył dotacje metodą, którą — po rozmowach z dyplomatami w Brukseli — "Rzeczpospolita" opisała jako najbardziej prawdopodobną jeszcze przed szczytem. A mianowicie nie tknął, a nawet nieznacznie podwyższył — z 310 do 312,5 mld euro — tzw. programy odbudowy i zwiększenia odporności, czyli pieniądze wypłacane bezpośrednio rządom na program reform gospodarczych. To pieniądze, na których przywódcom najbardziej zależało. Zmniejszył natomiast pozostałe programy, np. na wspólny unijny program zdrowia, na wypłacalność firm, czy na badania naukowe i rozwój.
Zwiększono natomiast, z 250 do 360 mld euro, kwotę preferencyjnych pożyczek, co oznacza, że ogólna suma funduszu — 750 mld euro — nie uległa zmianie. Nie zmieniła się też wielkość budżetu UE na lata 2021-27 — pozostała kwota 1074 mld euro. Oszczędnych do porozumienia przekonało zmniejszenie kwoty dotacji, ale także zmieniony mechanizm zarządzania wypłatami z funduszy. Nie ma co prawda wprost prawa weta do wypłat pieniędzy w przyszłości, a le jest tzw. hamulec bezpieczeństwa, pozwalający na wstrzymanie decyzji na 3 miesiące na wniosek nawet jednego państwa i przedyskutowanie jej (ale bez decydowania) na Radzie Europejskiej. Ponadto oszczędni dostali konkretne pieniądze, czyli rabaty - w sumie 7,6 mld euro rocznie dla Niemiec, Holandii, Austrii, Dani i Szwecji.