Michel Barnier, unijny negocjator ds. Brexitu, ogłosił w środę projekt mandatu negocjacyjnego Komisji Europejskiej, który zapewne bez większych zmian zostanie zatwierdzony 22 maja przez unijnych ministrów w Radzie UE. Mandat obejmuje I fazę negocjacji dotyczącą gwarancji praw obywateli UE w Wlk. Brytanii (i Brytyjczyków w Unii), finansowych zobowiązań Londynu wobec budżetu UE i granicy między Irlandią oraz brytyjską Irlandią Płn. Unia chciałaby zakończyć tę fazę rokowań z Londynem tej jesieni.
Polska o Polakach, a Holandia i Niemcy o budżecie UE
- Niektórzy stworzyli iluzje, że negocjacje można zakończyć szybko i bezboleśnie. Ale tak nie będzie. Potrzebujemy prawniczej precyzji, a do tego trzeba czasu - powiedział w środę Barnier. To aluzja do brytyjskich pomysłów, by kwestię m.in. Polaków na Wyspach Brytyjskich rozwiązać prostą deklaracją polityczną i zdać się w tej kwestii na jurysdykcję sądów brytyjskich. KE od początku odrzucała takie pomysły, ale – jak wynika z naszych rozmów z wysokimi urzędnikami UE – zaostrzono w ostatnich tygodniach pod naciskiem krajów członkowskich. Mocno zabiegała o to Polska i inne kraje młodszej części Unii, ale także Hiszpania oraz Włochy.
Unia chce, by brexitowa umowa z Londynem zawierała szczegółowy katalog praw obywateli UE (w tym Polaków) w Wlk. Brytanii, które mają zachować także po Brexicie. Nie chodzi tylko o prawo pobytu i legalnej pracy (tak wąski zakres sugeruje teraz wielu brytyjskich polityków), ale również do zasiłków społecznych, pełnego dostępu do służby zdrowia i wypracowanej na Wyspach emerytury na zasadach równych z Brytyjczykami. Polak z brytyjskim zasiłkiem dla bezrobotnych mógłby – nie tracąc go – wyjechać do UE w poszukiwaniu pracy. A jego dzieci nawet wiele lat po Brexicie powinny mieć m.in. prawo do studiowania za opłatą równą czesnemu płaconemu przez Brytyjczyków.
– I żadna brytyjska ustawa nie może w przyszłości zmienić tych uprawnień. Jeśli obywatel UE np. w 2050 r. stwierdzi, że jest dyskryminowany przy naliczaniu brytyjskiej emerytury, musi mieć prawo do odwołania się do prawodawstwa unijnego. Gwarancje praw obywateli UE nabyte w Wlk. Brytanii przed Brexitem nie mogą wygasnąć przez ich całe życie – tłumaczą urzędnicy UE.
Zdaniem Brukseli rozstrzygającą datą dla obywateli UE jest finalizacja Brexitu (najpóźniej w 2019 r.), a nie moment, kiedy rząd Theresy May oficjalnie poinformował Unię o zamiarze jej opuszczenia (marzec 2017 r. ). W rezultacie nawet ci Polacy, którzy wyjechaliby do Londynu w 2018 r., powinni być w pełni chronieni brexitową umową między Unią i Londynem. A zatem nabywać prawo stałego pobytu w Wlk. Brytanii po - jak stanowi prawo UE – pięciu latach zamieszkania, czyli 2023 r., choć to już cztery lata po Brexicie.