Obecnie działający Kompleksowy System Informatyczny ZUS to efekt podpisanego w drugiej połowie lat 90. „kontraktu stulecia" z Prokomem Ryszarda Krauzego, którą to firmę przejęło później Asseco Adama Górala. Zwycięstwo firmy Krauzego przez lata było kontestowane. Zarzucano Prokomowi, że wygrał niższą ceną, by potem zarzucać ZUS aneksami do umowy podnoszącymi wartość kontraktu. Pojawiły się też problemy techniczne. Odpowiedzią były niewybredne żarty w stylu: „Co by było, gdyby Prokom prowadził informatyzację elektrowni atomowej? – Nic by już nie było".

Firma broniła się, zrzucając winę na ciągłe zmiany legislacyjne i zmieniające się wymogi ZUS. Jakby na potwierdzenie tego system zdobył uznanie i liczne nagrody za granicą. Bez wątpienia po latach pracy i usprawniania ZUS jest jednym z najlepiej zinformatyzowanych urzędów w kraju, ze sprawną centralną bazą danych, co umożliwiło m.in. tak szybkie wprowadzenie programu 500+. Obsługuje z powodzeniem 25 mln Polaków i w ciągu sekundy wykonuje 250 tys. operacji. Gorzej poradził sobie Krauze, który od kontraktu z ZUS rozpoczął budowę swego imperium, by potem wszystko roztrwonić na polach naftowych Kazachstanu.

Problem w tym, że KSI ZUS działa już 20 lat, a to w informatyce epoka. Miejmy nadzieję, że budowa nowego systemu przyniesie duże oszczędności, nie będzie trwała już tak długo i nie podzieli losu innych przetargów dla państwowych instytucji, które w Polsce ślimaczą się jak nigdzie w Europie. Przykładem może być informatyzacja systemu opieki zdrowotnej, która trwa już dekadę, a efektów choćby w postaci łatwego dostępu do historii leczenia pacjenta czy elektronicznych recept nie widać. Tymczasem państwo wydało już na ten cel 800 mln zł. Niestety, w Polsce największym problemem branży IT w przypadku instytucji państwowych wcale nie jest brak informatyków, ale wielość rozwiązań, które ze sobą nie współdziałają, oraz brak spójnej strategii cyfryzacji państwa. Jeśli tego się nie poprawi, nie pomoże nawet najlepszy system IT.

W przypadku ZUS zasadne jest też pytanie, czy tak wielki system powinna budować, a potem obsługiwać jedna firma, która ma kody źródłowe i może uzależnić od siebie tak potężną i kluczową dla państwa instytucję, a potem dyktować jej warunki. Trudno sobie wyobrazić, by na naszym bardzo rozdrobnionym i uzależnionym od unijnych dotacji rynku z budową systemu dla ZUS poradził sobie ktoś inny niż Asseco lub Comarch. Bo koncerny zagraniczne zapewne nie będą tak mile widziane przez rząd PiS.