Końcówka bieżącego roku jest pomyślna dla giełdowych producentów i dystrybutorów wyrobów hutniczych. Jak wynika z danych gromadzonych przez Polską Unię Dystrybutorów Stali, od przełomu października i listopada ceny wzrosły już – w zależności od produktu – od 5 do kilkunastu procent.
W tym roku stal drożała mocno między marcem a czerwcem – po kilku latach trendu spadkowego. Rynek oczekiwał wtedy korekty w związku ze zbyt gwałtownym tempem podwyżek. Czy obecna fala wzrostu może utrzymać się dłużej?
Nadzieje i obawy
– Sytuacja jest niepewna, zakładałbym utrzymanie wzrostu cen stali do przełomu I i II kwartału 2017 r., później musi dojść do przesilenia – komentuje Jerzy Bernhard, prezes Stalprofilu, jednego z największych dystrybutorów stali, wycenianego na giełdzie na ponad 200 mln zł. Podkreśla, że obserwowany ostatnio wzrost cen stali to konsekwencja zwyżki cen surowców: rudy i węgla koksowego.
– Sektor producentów tych surowców jest mocniej skoncentrowany, więc ma siłę do przeforsowania podwyżek. Huty musiały przerzucić część tego wzrostu na ceny swoich wyrobów, ale dynamika podnoszenia się cen stali jest słabsza niż cen surowców – mówi prezes Bernhard. – Trzeba też pamiętać, że część stali powstaje z przetopu złomu i pierwszy raz od lat ceny półwyrobów w hutach bazujących na złomie są niższe niż w hutach zintegrowanych, czyli bazujących na rudzie. Złom drożeje, ale mniej dynamicznie niż surowce. Huty zintegrowane mają więc ograniczone pole do podwyżek, jeśli nie chcą stracić konkurencyjności względem hut złomowych. Kluczowym czynnikiem dla rozwoju sytuacji będzie więc w najbliższym czasie zachowanie cen złomu – dodaje.
Menedżer zaznacza, że nie dostrzega gwałtownego zwiększania popytu na stal, niemniej okres gwałtownych zmian cen to większa nerwowość wśród odbiorców.