Pierwsze targi w Chinach dla importerów odbywają się w sprzyjającym dla Europy momencie – wojny celnej Chin z USA. Chińczycy w poszukiwaniu przyjaznych rynków zbytu mogą być bardziej gościnni dla europejskich dostawców.
Targi, czyli papierek lakmusowy
Od poniedziałku przez pięć dni firmy z całego świata będą w Szanghaju walczyły o klientów. Imprezę pod nazwą China International Import Expo zorganizowano na polecenie samego prezydenta Chin, Xi Jinpinga, więc jej ranga sięga praktycznie imprezy rządowej.
Polska Agencja Inwestycji i Handlu twierdzi, że polskie stoiska zajmą łącznie nawet tysiąc mkw., najwięcej spośród krajów Unii Europejskiej. W jedną z największych w historii misji gospodarczych PAIH zabiera aż 82 firmy. – Staraliśmy się wyłonić firmy z potencjałem sprzedażowym na Chiny, wspólnym kluczem jest oferta produktów z klasy premium – mówi Tomasz Pisula, prezes PAIH. Misja ma też pomóc w zmniejszeniu ujemnego salda handlowego, import z Chin aż 12,5 razy przewyższa nasz eksport. Taka sytuacja ma jednak, zdaniem Pisuli, także pozarynkowe przyczyny. Chińczycy często stawiają polskim towarom wyższe wymogi niż tym z innych krajów Unii. – Dla nas targi CIIE są więc papierkiem lakmusowym, chcemy zweryfikować obietnice strony chińskiej co do udrożnienia importu z Polski – mówi.
Piękno premium
Mało polskich firm jest już obecnych w Chinach, większość z pomocą tej misji chce tam dopiero znaleźć dystrybutorów. – Na targach będą miały premierę nasze nowe perfumy dla mężczyzn Chopin – mówi Anna Żukowska, kierownik marki w Miraculum. Na własnym stoisku pokażą jeszcze kosmetyki do makijażu i depilacji. Nowych klientów w Chinach szuka też Inglot. – Chcielibyśmy być obecni na rynku chińskim z całym naszym asortymentem – mówi Anna Zalas, przedstawicielka firmy.