Do Moskwy odleciał samolot z 250 kilogramami próbek wody, gleby i martwych zwierząt, które ocean wciąż wyrzuca na plażę południowego wschodu Kamczatki. Instytuty w stolicy mają ustalić, co zabiło zwierzęta, skaziło wody i plaże oraz gdzie jest źródło skażenia.
Władze półwyspu od początku lekceważyły sygnały o zanieczyszczeniu, które zgłaszali miejscowi surferzy. Ludzie c podczas pływania, odczuli mdłości, ból i zawroty głowy, sztywnienie mięśni. Plaże były pełne martwych stworzeń - fok, ośmiornic jeżowców, ptaków morskich. Urzędnicy przekonują, że szkodliwe substancje przyniosło morze.
Jednak według Greenpeace Russia i miejscowych ekologów trucizna wpłynęła do oceanu rzeką już 9 września. Organizacja umieściła w sieci zdjęcia z powietrza, które pokazują plamy żółtej pienistej substancji rozlane u ujścia jednej z rzek. Jedną z wersji jest wyciek paliwa radioaktywnego z obiektów wojskowych. 9 września nie jest tu przypadkową datą. Wtedy nad Kamczatką szalał pierwszy jesienny cyklon.
Według naukowca z Kamczatki Dmitrija Lisicyna, szefa organizacji Sakhalin Environmental Watch, prawdopodobną przyczyną zdarzenia jest wyciek starego paliwa rakietowego. Jest ono przechowywane na poligonie Radygino nieczynnym od 1998 roku. Poligon znajduje się około 10 km od plaży Chalaktyrskiej na zboczu wulkanu Kozielskij. Zbocze wulkanu schodzi do Oceanu Spokojnego, pisze Deutsche Welle.