W polityce konkurencji Komisja Europejska może bezpośrednio poprosić każdą firmę o przesłanie jej informacji. Więcej: jeśli ma uzasadnione podejrzenia, może nawet bez zapowiedzi wejść do biura przedsiębiorstwa i przeszukać szuflady i komputery. Po to, żeby zbadać, czy firma nie uczestniczy w zmowie cenowej albo czy nie nadużywa dominującej pozycji na rynku. Jednak gdy chodzi o reguły rynku wewnętrznego, jej partnerem jest państwo członkowskie, bo to ono jest odpowiedzialne za wdrażanie unijnego prawa. Jeśli ma podejrzenia o jego łamanie, to może poprosić o informacje rząd. Teraz KE chciałaby więcej.
Cenne informacje
Elżbieta Bieńkowska, komisarz ds. rynku wewnętrznego, przemysłu i przedsiębiorczości, zaproponowała rozporządzenie pod nazwą SMIT, które dałoby jej możliwość żądania informacji bezpośrednio od firm. Tym samym Bieńkowska uzyskałaby takie prawa jak Margrethe Vestager, komisarz ds. konkurencji. – Pomoże on w zapewnieniu należytego przestrzegania praw obywateli na rynku wewnętrznym, a europejskie firmy napotkają mniej barier przy powiększaniu swojej działalności czy wchodzeniu na nowe rynki – oświadczyła Elżbieta Bieńkowska.
Unijni urzędnicy pytani o uzasadnienie tego wyposażenia Komisji w dodatkową władzę wskazują przede wszystkim na przykłady związane z tzw. geoblokowaniem. Firmy dyktują klientom różne ceny w zależności od tego, z jakiego kraju pochodzą, a Komisja często nie może tego udowodnić, bo nie ma precyzyjnych informacji.
Na przykład w ubiegłym roku miała podejrzenia, że paryski Euro Disneyland różnicuje w ten sposób ceny, ale nie mogła poprosić firmy o żadne informacje. Urzędnicy KE użyli więc różnych adresów IP, próbując kupić bilety wirtualnie z różnych krajów, żeby udowodnić, że dyskryminacja rzeczywiście ma miejsce.
Innym przykładem, podawanym przez samą Bieńkowską w wywiadzie w dzisiejszej „Rzeczpospolitej" (str. A9), jest dieselgate, czyli to, jak Volkswagen fałszował dane o emisjach tlenku azotu w samochodach wyposażonych w silniku typu diesel. Komisja miała przez pewien czas problem z uzyskaniem potrzebnych informacji od niemieckiego rządu. A sama nie mogła zażądać dokumentów bezpośrednio od koncernu, bo nie ma takiego prawa.