Choć w całej Unii honorowany jest znak CE oznaczający, że dany produkt spełnia wszystkie unijne wymagania, w kraju X od firm budowlanych wymagane są dodatkowe certyfikaty, obowiązujące tylko w tym kraju. W kraju Y, nieuznawane są polskie zezwolenia na pracę wydawane ukraińskim pracownikom delegowanym przez polskiego pracodawcę, zaś w kraju Z – wymaga się, by w ogóle wszyscy delegowani pracownicy byli wcześniej zatrudnieni w danej firmie (co oznacza brak możliwości wysłania za granicę osób np. wcześniej bezrobotnych).

Różny kaliber przewinień
Powyższe sytuacje to przykłady utrudnień na poziomie danego kraju, na jakie napotykają polskie firmy świadczące tam usługi. Ministerstwo Rozwoju, po rocznej pracy, zebrało takie naganne praktyki w „czarną księgę barier na rynku wewnętrznym", która w czwartek została przedstawiona opinii publicznej. Pokazuje w sumie 13 różnych mechanizmów, które mogą być dyskryminujące dla firmy spoza danego kraju. To sprawy różnego kalibru, od tych ocierających się o łamanie unijnych dyrektyw (głównie dotyczą one praw pracowników) po lżejsze „przewinienia", ale zwiększające koszty i obciążenie biurokratyczne.
Czytaj także: Małe i średnie firmy rzadziej myślą o rozwoju w 2020 r.
Przykładowo w jednym z krajów wymagane są identyfikatory dla wszystkich pracowników budowlanych. By je wyrobić, potrzebny jest taki dokument, który można zeskanować „na raz". Polski dowód osobisty ma zaś dwie strony, nasi budowlańcy musza więc wyrabiać sobie paszporty.