We wtorek Sąd Najwyższy (sygn. akt III SZP/4/17) nie odpowiedział na dwa pytania prawne o kontrmanifestacje smoleńskie. Stołeczny Sąd Apelacyjny pytał, czy legalne jest zarządzenie zastępcze wojewody o zakazie tych zgromadzeń i czy władze Warszawy mogą je skarżyć.
SN postanowił, że odpowie na te pytania w poszerzonym składzie siedmiu sędziów, bo dotyczą one fundamentu państwa prawa, jakim jest prawo obywateli do zgromadzeń.
Spór, którym zajmuje się sąd, dotyczy kontrmanifestacji miesięcznic smoleńskich, odbywających się w stolicy 10. każdego miesiąca dla uczczenia ofiar katastrofy lotniczej z 2010 r.
Zgodnie z nowym prawem miesięcznice zalicza się do zgromadzeń cyklicznych, które mają pierwszeństwo przed wszystkimi innymi manifestacjami. W razie gdyby prezydent Warszawy zezwolił na zgromadzenie w tym samym czasie i miejscu (lub zbyt blisko), wojewoda mazowiecki może w trybie nadzoru wydać zarządzenie zastępcze zakazujące takiej manifestacji. Okazało się jednak, że prawo jest dziurawe i nie obejmuje manifestacji rejestrowanych w trybie uproszczonym. Z tej luki korzystają organizatorzy kontrmiesięcznic. Nie akceptuje jej wojewoda.
Tak też było w przypadku zgromadzenia zgłoszonego w stolicy przez grupę obywateli na 10 października 2017 r. m.in. przy Krakowskim Przedmieściu i na skwerze ks. Jana Twardowskiego. Warszawski ratusz nie wydał zakazu zgromadzenia. Natomiast wojewoda mazowiecki zarządzeniem zastępczym zakazał organizowania tej manifestacji. Urzędnicy ratusza i organizatorzy kontrmanifestacji odwołali się do Sądu Okręgowego w Warszawie, który umorzył postępowania, bo było już po zgromadzeniu. Wówczas organizatorzy manifestacji wystąpili do sądu apelacyjnego, a ten nabrał wątpliwości prawnych.