Marek Kozubal: Czy MON wycofa się z zakupu używanych okrętów podwodnych?

Obserwując dotychczasowy styl działania szefa resortu obrony, można ryzykować tezę, że wycofa się z zamiaru zakupu używanych szwedzkich okrętów podwodnych.

Aktualizacja: 06.12.2019 06:17 Publikacja: 05.12.2019 19:07

Marek Kozubal: Czy MON wycofa się z zakupu używanych okrętów podwodnych?

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Mariusz Błaszczak i szef rządu powinni wziąć na siebie odpowiedzialność za falę krytyki po zapowiedzi zakupu takich maszyn i zdecydować, że starych jednostek – określanych dzisiaj przez niektórych lobbystów jako szwedzki złom, nie chcemy. Przypomnijmy, że tak zachowali się ci sami politycy PiS w poprzednim roku, gdy m.in. pod wpływem lobby stoczniowego – wbrew ustaleniom z Kancelarią Prezydenta – do kosza został wyrzucony projekt zakupu wycofywanych ze służby w Australii fregat.

Błaszczak kilka dni temu w trakcie święta Marynarki Wojennej w Gdyni ogłosił : – Zakończyliśmy proces analityczny, w rezultacie którego doszliśmy do przekonania, że należy zapewnić zdolność pomostową, jeśli chodzi o okręty podwodne. Analiza wskazała, że najkorzystniejszym rozwiązaniem pomostowym jest współpraca z partnerem szwedzkim. (...) Chodzi tu o rozwiązanie pomostowe, a nie docelowe. Rozwiązanie docelowe również zostanie opracowane i wdrożone – poinformował.

Przeczytaj też: Marynarka Wojenna idzie na dno

Tłumacząc jego słowa na język zrozumiały, zdecydował o negocjacjach w sprawie zakupu okrętów starych, które w istotny sposób nie wzmocnią potencjału Marynarki Wojennej, a ich zadanie ma polegać głównie na podtrzymaniu wśród marynarzy nawyków związanych z obsługą tego typu maszyn.

Chociaż Błaszczak nie podał innych szczegółów, natychmiast niektórzy eksperci dodali, że najpewniej kupimy dwa okręty typu Sodermanland – z których jeden jest tylko magazynem części, i wyremontowane zostaną one w szwedzkiej stoczni za mniej więcej miliard złotych. Ich przekaz jest następujący: kupimy złom, za remont którego zapłaci polski podatnik, a zyska na nim szwedzki stoczniowiec i rodzina znanych szwedzkich przedsiębiorców Wallenbergów. Gdy dodamy do tego przebijającą się pogłoskę, że w tle może być dodatkowo pozyskanie od Szwedów systemu mobilnej komunikacji 5G opartej na Ericssonie, a także, że to pierwszy krok do zakupienia od Szwedów nowych okrętów A26 – to może wyciągnąć wniosek, że MON robi jakiś niejasny deal.

Problem polega na tym, że tak naprawdę nie wiemy, czy MON w ogóle kupi takie okręty i jak będą one uzbrojone. Tym bardziej że pojawiają się równolegle informacje, że różnie dobrze ponownie w medialnym obiegu może się pojawić zakup używanych fregat.

Jeżeli Błaszczak jest odpowiedzialnym politykiem, który w rzeczywisty, a nie deklaratywny sposób chce dbać o bezpieczeństwo państwa, powinien przeciąć spekulacje na ten temat i zacząć tłumaczyć swoje decyzje. Dotychczas bowiem tego nie zrobił.

Bo zapowiedź ewentualnego pozyskania ze Szwecji używanych okrętów w żaden sposób nie popchnęła rozwiązania problemu ponownego przywrócenia do służby okrętu ORP „Orzeł" – co od wielu miesięcy postulują eksperci i wojskowi. Szwedzkie rozwiązanie może nasuwać też pytanie, czy będzie realizowany program „Orka", czyli zakup nowych okrętów podwodnych. Chociaż MON zapewnia, że „z niczego nie rezygnuje", nie jest w stanie wytłumaczyć opinii publicznej, kiedy nad takimi maszynami załopoce biało-czerwona bandera. Brak decyzji w tym zakresie działa na niekorzyść Marynarki Wojennej.

Można odnieść wrażenie, że minister ma problemy z komunikowaniem decyzji. Nie tłumaczy ich, nie wyjaśnia wątpliwości, tylko je ogłasza. W związku z tym, że MON w zasadzie nie rozmawia z dziennikarzami – powstają spekulacje, a przekaz dotyczący zakupu kosztowanego sprzętu dla wojska kształtowany jest przez lobbystów i może być niezrozumiały dla społeczeństwa.

W dojrzałych demokracjach kontakt polityków odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa z mediami jest standardem. Normą są spotkania na offie, gdy politycy tłumaczą swoje decyzje. Nie ujawniając strategii negocjacyjnej, opisują, jakie minimalne cele sobie stawiają, tak aby dziennikarze poznali za i przeciw kluczowych decyzji np. dyslokacji obcych wojsk czy zakupu uzbrojenia.

A jak jest dzisiaj? Gdy na szczycie NATO ogłoszona została decyzja o wydzieleniu do programu „4 razy 30" dwóch polskich eskadr lotniczych, pojawiły się wątpliwości, czy to tylko „zasłona dymna", czy Polska jest w stanie zagwarantować takie siły?

Teraz MON przypomina twierdzę. Można odnieść wrażenie, jakby politycy PiS byli pewni, że tylko oni, a nie media kształtują opinię publiczną.

Mariusz Błaszczak i szef rządu powinni wziąć na siebie odpowiedzialność za falę krytyki po zapowiedzi zakupu takich maszyn i zdecydować, że starych jednostek – określanych dzisiaj przez niektórych lobbystów jako szwedzki złom, nie chcemy. Przypomnijmy, że tak zachowali się ci sami politycy PiS w poprzednim roku, gdy m.in. pod wpływem lobby stoczniowego – wbrew ustaleniom z Kancelarią Prezydenta – do kosza został wyrzucony projekt zakupu wycofywanych ze służby w Australii fregat.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny