Układem władzy coraz trudniej sterować. Zmiana na stanowisku premiera miała sprawić, że „nasza kochana Beata" przestanie promować partię rządzącą zgraną frazą „przez osiem lat Polki i Polacy", a za to „mój syn, Mateusz", jak nazywany jest premier pokątnie przez kolegów, da nowy impuls i zapewni, że decyzje polityczne będą w locie zmieniać się w gospodarcze ciało. Tak jednak się nie stało.
Premier już po pierwszych 100 dniach czuje się zmęczony, najbardziej chyba aktywnością własnych ministrów. Dlatego zarządził wewnętrzne postępowanie, które doprowadziło do ustalenia winnych wpadki z ustawą o IPN, którą Mateusz Morawiecki przeżywa najbardziej ze wszystkich. Antysemitą się nie czuje, w domu rodzinnym pomaganie Żydom stawiano na piedestale i czuje się bardzo skrzywdzony przyklejaniem mu takiej etykietki.