Owszem, Amazon i nasza Żabka chwalą się bezobsługowymi placówkami, ale trudno powiedzieć, żeby stanowiły pełną analogię do klasycznych sklepów, a jedyna różnica sprowadzała się do tego, że są pozbawione udziału „ludzkiej" obsługi. Jak wskazujemy w naszym dzisiejszym raporcie, w bezobsługowych sklepach trudno utrzymać tak szeroki poziom oferty, a ich uruchomienie jest drogie. Technologia kosztuje jeszcze na tyle dużo, że trudno mówić o wyraźnych korzyściach finansowych w przypadku funkcjonowania w placówkach z wirtualną obsługą. Oczywiście jak zawsze pozostaje też kwestia mentalna – zakupy, także te codzienne, to jednak czynność o wymiarze społecznym. Ludzie po prostu lubią mieć do czynienia z żywym człowiekiem po drugiej stronie lady. Dużo tutaj zmienił handel internetowy, dużo, ale jednak nie wszystko. Pewnie podobnie będzie w przypadku bezobsługowych sklepów stacjonarnych.

Jednak innowacje w handlu FMCG odgrywają kolosalną rolę, a będą odgrywać rolę coraz większą. Tylko że niekoniecznie uwidoczni się to na pierwszej linii handlowego frontu. Najprawdopodobniej jako klienci będziemy mieli do dyspozycji na przykład coraz więcej samoobsługowych kas. Być może wkrótce w jakiejś skali zyska popularność rozwiązanie polegające na automatycznym skanowaniu towarów wziętych ze sklepowej półki. Jednak największa skala innowacji będzie dotyczyła tego, co dla klientów nie jest widoczne – zaplecza i łańcucha dostaw. Automatyzacja i robotyzacja wszelkiego rodzaju magazynów jest już faktem. Podobnie dzieje się z technologiami zapewniającymi błyskawiczną reakcję na zmianę sytuacji na półkach i uzupełnienie stanu najszybciej „schodzących" produktów. Tutaj firmy technologiczne mają olbrzymie pole do popisu, a jedynym ograniczeniem jest zapotrzebowanie, kalkulacje i możliwości inwestycyjne handlowców.

Właśnie. Czy nowoczesne rozwiązania technologiczne są wyłącznie w zasięgu dużych, zasobnych graczy na rynku? A dla małych czy też najmniejszych pozostanie kasa fiskalna i czytnik kodów? Niekoniecznie. Jesteśmy świadkami cichej rewolucji, która sięga poziomu sklepów rodzinnych, czyli podstawowego elementu sektora FMCG. Otóż w ich przypadku rolę dostarczycieli technologii wzięły na siebie sieci hurtowni, z którymi te placówki współpracują. To one dostarczają, czy będą im dostarczać, wiedzę dotyczącą poziomu sprzedaży, stanów magazynowych albo dostaw. Nie zmieni to całkowicie sposobu funkcjonowania małych sklepów, ale pozwoli im na uszczknięcie swojego kawałka tortu z technologicznego wyścigu.