Jak możemy przeczytać w "Nowościach", Maciej I.-P. został prawomocnie skazany wyrokiem karnym za poplecznictwo. A dokładniej - za wynoszenie grypsów z aresztu od gangstera Marcina B., prawej ręki Henryka L. "Lewatywy", i utrudnianie w ten sposób pracy prokuraturze. Zdarzenia miały miejsce w roku 2011, gdy prawnik miał 24 lata.
Gazeta podaje, że adwokat Nie stracił prawa wykonywania zawodu. Wykładał na uczelniach wyższych. Postępowanie dyscyplinarne w jego sprawie, z przerwami na okresy zawieszenia, trwało od 2016 roku. Dopiero po 6 latach rzecznik dyscyplinarny Kujawsko-Pomorskiej Izby Adwokackiej w Toruniu skierował wniosek do Sądu Dyscyplinarnego o ukaranie prawnika. Wniósł o wymierzenie mu wspomnianego upomnienia dziekańskiego.
"Nowości" przypominają, że upomnienie dziekańskie to najłagodniejsza z możliwych kar dyscyplinarnych dla adwokata. - Skandal? Wstyd? Sami już nie wiemy, jak to komentować. Gdybyśmy my byli na jego miejscu, dawno musielibyśmy się pożegnać z zawodem - mówią toruńscy adwokaci.
Gazeta zwraca uwagę, że chodzi o prawnika, który jest synem byłego, wieloletniego dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Toruniu.
Czytaj więcej
Sąd Okręgowy w Toruniu skazał na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok adwokata Macieja I-P.