Oficjalnie stanowisko polityków Zjednoczonej Prawicy od kilkunastu dni pozostaje niezmienne, a kurs na wybory 10 maja jest utrzymywany. – Jestem przekonany, że w tej chwili nie ma żadnych przesłanek, by wprowadzić stan klęski żywiołowej, czyli ten najsłabszy ze stanów nadzwyczajnych, a tylko wtedy wybory mogą być odwołane – powiedział w ubiegłą sobotę lider PiS Jarosław Kaczyński. To była jego pierwsza wypowiedź od wybuchu kryzysu. Politycy obozu władzy podkreślają, że decyzja o wyborach to kwestia najbliższych dwóch–trzech tygodni.
Ale w praktyce tego czasu jest jeszcze mniej. Zarówno wybory, jak i budząca emocje w obozie władzy tarcza antykryzysowa były tematem ubiegłotygodniowego spotkania najwyższych władz PiS. W partii jest jednak świadomość, że wybory to duże wyzwanie logistyczne. Jest też świadomość, że sytuacja polityczna może jeszcze przed wyborami się odwrócić. – Zdajemy sobie sprawę, że im dłużej trwają obostrzenia, tym bardziej każdy dzień może zmienić sytuacje i nastroje społeczne na naszą niekorzyść – mówi nam ważny polityk PiS.
Problem komisji
26 marca mija termin składania przez kandydatów 100 tysięcy podpisów. Wszyscy z „szóstki” już to zrobili, a Władysław Kosiniak-Kamysz został już zarejestrowany. O podpisy walczy jeszcze m.in. Marek Jakubiak.
Ale to nie jest największy problem. Do 10 kwietnia – czyli w chwili, gdy w Polsce może być apogeum zachorowań – muszą się zgłaszać kandydaci do komisji wyborczych.