- Musimy zrobić wszystko, by wybory odbyły się w konstytucyjnym terminie. Wybory muszą się odbyć do 23 maja. Ze względu na opór marszałka Senatu Grodzkiego, który złośliwie tę jedyną ustawę przetrzymuje 30 dni, myślę, że termin 10 maja stoi pod znakiem zapytania i zapewne zostanie przesunięty - mówił Bielan nawiązując do faktu, że Senat wciąż zajmuje się nowelizacją Kodeksu wyborczego uchwaloną przez Sejm, która ma umożliwić zorganizowanie powszechnych wyborów korespondencyjnych.
Bielan przyznał, że w tej sytuacji zmiana terminu wyborów prezydenckich, zaplanowanych na 10 maja jest "bardzo prawdopodobna". Jak dodał możliwe daty wyborów to jeszcze 17 maja i 23 maja.
Polityk, który w przeszłości był wicemarszałkiem Senatu, wspominał, że "zazwyczaj Senat rozpatrywał ustawy w trybie pilnym w ciągu kilku dni, tygodnia, dwóch tygodni". - Gdyby ta ustawa była rozpatrzona dwa tygodnie temu termin 10 maja byłby wciąż aktualny - podkreślił.
Pytany o to, czy Porozumienie może zagłosować przeciw nowelizacji Kodeksu wyborczego (głosowaniu korespondencyjnemu w maju sprzeciwia się m.in. lider Porozumienia, Jarosław Gowin) Bielan przypomniał, że "zdecydowana większość posłów Porozumienia trzykrotnie głosowało nad różnymi wariantami głosowania korespondencyjnego". - Nie rozumiem dlaczego dziś mieliby głosowac inaczej - dodał.
Bielan mówił też, że nie rozumie dlaczego część polityków Porozumienia mówi o jak najszybszym odmrażaniu gospodarki, a jednocześnie chce "zamrażać demokrację" opóźniając termin wyborów.
