Pierwsza tura wyborów prezydenckich miała planowo odbyć się 10 maja. Jednak po wybuchu pandemii koronawirusa już w marcu pojawiły się liczne głosy o konieczności przesunięcia daty wyborów. Apelowali o to wszyscy opozycyjni kandydaci, ale do terminowego głosowania dążył obóz rządzący. Był jednak w tej kwestii podzielony. Ostatecznie po sprzeciwie Porozumienia Jarosława Gowina, głosowanie w maju się nie odbyło.
„Pierwszym i najważniejszym argumentem była pandemia i narzucone w związku z nią obostrzenia w życiu publicznym, które wykluczyły równe warunki kampanii. Potem dołączyły kolejne zdarzenia, jak choćby skrajnie nierealistyczna procedura wyborcza, powierzona Poczcie Polskiej, która w tak krótkim terminie do wyborów nie mogła się przygotować. Trudno też nie wspomnieć o zasadniczych wątpliwościach konstytucyjnych, zarówno co do form nowelizacji prawa wyborczego, czy samych jego zapisów powierzających obowiązki PKW organowi administracji publicznej i indywidualnemu przedsiębiorstwu” - pisał na łamach „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota. „Czyj to sukces? Gowina? Kaczyńskiego? Opozycji? Ich wszystkich, ale najbardziej Polaków, których wyzwolono z absurdu wyborów majowych i dano nam szansę zagrania w tę grę uczciwiej i od nowa” - zauważył redaktor naczelny.
Zdaniem ankietowanych w sondażu, przeprowadzonym przez SW Research dla serwisu rp.pl, przełożenie wyborów prezydenckich z maja na czerwiec dla 60,1 proc. respondentów było słuszną decyzją, natomiast dla 20,1 proc. wręcz przeciwnie. Zdania w tej sprawie nie ma kolejnych 19,8 proc. ankietowanych.