Przedmioty opowiedzą o getcie

Muzeum jeszcze nie ma budynku, a już działa. Archiwizuje dokumenty, zbiera pamiątki. Cenne jest każde zdjęcie, chanukowa lamp````ka czy szyld z getta

Aktualizacja: 26.01.2008 02:47 Publikacja: 26.01.2008 02:45

Przedmioty opowiedzą o getcie

Foto: Corbis

W komputerowej bazie zarchiwizowano ponad 60 tysięcy judaików z muzeów, bibliotek i kolekcji sztuki. Teraz twórcy chcą poszerzyć dokumentację o pamiątki z prywatnych zbiorów. Poszukują fotografii, dokumentów, przedmiotów codziennego użytku. Czekają też na spisane prywatne historie o przodkach, przyjaciołach i sąsiadach.

Od września 2006 r. do muzeum zgłosiło się 113 darczyńców, ofiarowali kilkaset przedmiotów. – Najczęściej nie są to rodzinne pamiątki, tylko przedmioty znalezione gdzieś przypadkiem. Latami leżały na strychu lub w piwnicy pod warstwą kurzu – mówi Judyta Hajduk, koordynatorka programu zbierania pamiątek w MHŻP.

Nas zainteresowały trzy eksponaty. Spotkaliśmy się z osobami, które przyniosły je do muzeum.

W 1953 r. Ryszard Cybiński był studentem III roku fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. – W kraju był wtedy zwyczaj podejmowania czynów społecznych z okazji 1 Maja. Nasz wydział podjął pracę przy odgruzowywaniu terenu byłego getta – wspomina pan Ryszard.

Studenci wydobywali i czyścili cegły z gruzów na rogu Karmelickiej i Pawiej. – Moja sympatia Lucyna natknęła się na sporych rozmiarów blachę: – Zobacz, Ryszard, może ci się przyda.

Lata 50. to czasy powojennej biedy. Żeby kupić cokolwiek do budowy, trzeba było mieć nie tylko pieniądze, ale i specjalne talony wydawane skąpo przez urzędników. – Liczył się więc każdy kawałek blachy, a pogięte gwoździe prostowano do ponownego użytku – tłumaczy pan Cybiński. – Lucyna wiedziała, że mam w Legionowie rodzinę, która rozbudowywała gospodarstwo. Wyciągając blachę z gruzu, pomyślałem: „Ciotka zatka nią jakąś dziurę w parkanie, aby kury nie uciekały”.

Blacha owinięta w gazetę wkrótce trafiła więc pod krzak bzu koło domu w Legionowie. – Prawdę mówiąc, wtedy nie obejrzałem jej dokładnie – mówi starszy pan.

Gdy po dwóch tygodniach pan Ryszard znów odwiedził ciotkę, przyjrzał się dokładnie znalezisku. Blacha była popalona z widocznymi śladami po kulach i odłamkach. Na szyldzie był napis: Lekarz-Dentysta B. Kacenelenbogen m. 7. – Ten człowiek prawdopodobnie został zamordowany w getcie lub zginął w Oświęcimiu – przypuszcza pan Ryszard.

Gdy w 1969 r. dom w Legionowie przeszedł w spadku na pana Ryszarda, tablica ponownie trafiła w jego ręce.

Czekałem na okazję do przekazania w godne ręce zbiorów. Kiedy przeczytałem o zbiórce pamiątek, pomyślałem: „To jest to!”

– Próbowałem zainteresować szyldem instytucje żydowskie w Warszawie, ale okazało się, że wolą one raczej dokumenty pisane i zdjęcia – opowiada. – Gdy ogłoszono, że w Jerozolimie otwiera się nowe muzeum Holokaustu, zdecydowałem, że tam właśnie jest najwłaściwsze miejsce szyldu. Gdy jednak przeczytałem, że w Warszawie ma powstać Muzeum Żydów, postanowiłem tu przekazać tę pamiątkę.

Pracownicy biura muzeum do dziś wspominają, jak mężczyzna w deszczowy dzień taszczył pod pachą ciężki kawał blachy. – Był umówiony na konkretną godzinę i nie chciał przekładać daty spotkania. Takie pokolenie, obowiązkowe, skrupulatne – mówi Judyta Hajduk.

Zygmunt Marczewski jest przyszywanym warszawiakiem, urodził się w latach 20. w Zawierciu.

Miasteczko zamieszkiwali głównie Polacy i Żydzi. Działało tu kilka zakładów włókienniczych. Wzory na tkaniny dla jednego z nich tworzył rzeźbiarz Maks Buchner. – Był spokojnym i kulturalnym Żydem. Ludzie go szanowali i cenili. Podziwiali jego wzornictwo – opowiada pan Zygmunt.

Jego ojciec, dyrektor jednego z zakładów metalowych w Zawierciu, zaprzyjaźnił się z Buchnerem. – Nie było uroczystości rodzinnej, której byśmy wspólnie nie świętowali. Buchnerowie byli z nami przez całe moje dzieciństwo. Zawsze mówiłem do niego wujku i po latach nawet nie jestem pewien, czy miał na imię Maks – wspomina pan Zygmunt. Nie pamięta też, z jakiej okazji pan Buchner podarował jego mamie w 1934 r. stylowy medalion. Podobizna kobiety wyrzeźbiona w kości słoniowej została oprawiona w ciemne drewno ozdobione florystycznym motywem. Na odwrocie widnieje podpis Buchnera i data.

Kiedy wybuchła wojna, obie rodziny ustaliły, że jedynaczka państwa Buchnerów wyjedzie pod miasto do dziadków pana Marczewskiego.

– Wiedzieliśmy, co się święci – mówi pan Zygmunt. – Dochodziły do nas okropne wiadomości o masowych mordach Żydów w Niemczech. Dlatego osłupieliśmy, gdy któregoś dnia na wieś przyjechał Buchner i zabrał dziewięcioletnią Lidzię do miasta. Ojciec gorąco namawiał go, żeby nie rezygnował z ukrycia córki, ale ten się uparł. Twierdził, że rozmawiał z Niemcami i ci zapewnili go, że nic im nie grozi. Buchner był z natury niepoprawnym optymistą. Jakiś czas później dowiedzieli się, że wszyscy Buchnerowie zostali zamordowani. – Czuliśmy się tak, jakby zginął ktoś z naszej rodziny. Rodzice płakali, a ja byłem zdruzgotany – głos pana Zygmunta załamuje się.

Przywieziony przez niego medalion to najprawdopodobniej wszystko, co zostało po Buchnerach.

– Kiedy usłyszałem, że muzeum poszukuje pamiątek po Żydach, nie zastanawiałem się nawet minuty. Od razu zdecydowałem, żeby pokazać ten medalion innym. Buchner zasługiwał na szacunek i uznanie. Może chociaż w ten sposób mu go zapewnię – zamyśla się.

Lena Zajączkowska pracowała w Muzeum Militariów we Wrocławiu. Ale jej prawdziwą miłością były stare przedmioty codziennego użytku. – Na ogół zbiory muzealne dotyczą rzeczy efektownych. A Lena czuła, że kiedyś ktoś zainteresuje się tymi starociami – wspomina jej kolega Jerzy Zarawski, także pracownik muzeum. – Ubolewała, że takie przedmioty, jak np. balsaminka, lampka chanukowa, mogą bezpowrotnie przepaść.

Pani Lena regularnie studiowała więc rubryki z drobnymi ogłoszeniami. Co tydzień odwiedzała też giełdę staroci przy ul. Gnieźnieńskiej. Podczas jednego z takich wypadów trafiła na prawdziwe cacko. – Pamiętam, jak zdyszana krzyczała już od progu muzeum, żeby jej pomóc. Lena była raczej drobna, ale dziarsko dźwigała przed sobą przedwojenną maszynę, która ważyła chyba tyle co ona sama! Żeby ją zdobyć, musiała wydać na nią połowę swojej skromnej pensji.

Maszyna – z hebrajską klawiaturą wyprodukowana zapewne w latach 20. ubiegłego wieku przez firmę Mercedes – nawet po upływie lat prezentowała się znakomicie. – Była mocno zakurzona, miała zablokowany wałek, ale doprowadzenie jej do użytku nie trwało długo i nie było zbyt kosztowne – mówi pan Jerzy. – Niestety, nie udało się ustalić, kto na niej pisał.

Lena Zajączkowska była związana z wrocławską gminą i szkołą Laudera. Przed śmiercią poprosiła pana Jerzego, by zaopiekował się jej zbiorami. – Kiedy przeczytałem w „Rz” ogłoszenie o zbiórce pamiątek, pomyślałem: „To jest to!”. Wysłałem do Warszawy e-mail ze zdjęciem i po jakimś czasie zjawiła się u mnie pani Judyta Hajduk po odbiór maszyny.

Budynek zaprojektowany przez fińskich architektów Rai- nera Mahlamakiego i Ilmariego Lahdelmę stanie naprzeciwko pomnika Bohaterów Getta. Budowa ma się zacząć w tym roku, w 2010 r. muzeum ma być gotowe. – Dla nas archiwa i pamiątki rodzinne mają ogromną wagę. Za ich sprawą ekspozycja muzeum nabierze niepowtarzalnego, osobistego charakteru – mówi dyrektor MHŻP Jerzy Halbersztadt.

Dlatego twórcy placówki apelują o przynoszenie pamiątek, które wzbogacą ekspozycję. – Liczymy nie tylko na Żydów, ale na wszystkich tych, którzy w zbiory muzeum mogą wnieść coś cennego – apeluje Renata Piątkowska z muzeum.

Kontakt z koordynatorką programu zbierania pamiątek: Judyta Hajduk, tel. 022 833 00 21, e-mail: jhajduk@jewishmuseum.org.pl. Biuro Muzeum Historii Żydów Polskich, ul. Warecka 4/6, 00-040 Warszawa.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!