Brakuje scenariusza śledztwa

Adwokaci podejrzanych w sprawie ostrzelania afgańskiej wioski Nangar Khel zapowiadają, że złożą zażalenia do Sądu Najwyższego na przedłużenie ich aresztowania. Ojciec jednego z żołnierzy zarzuca śledczym, że nie mają planu

Publikacja: 14.02.2008 02:51

Władysław i Alicja B., rodzice jednego z aresztowanych

Władysław i Alicja B., rodzice jednego z aresztowanych

Foto: Edytor.net, Romek Koszowski Rom Romek Koszowski

Żołnierze zamieszani w ostrzał Nangar Khel pozostaną w areszcie – zdecydował we wtorek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie. Uzasadnienia werdyktów były tajne.

O przedłużenie aresztu już na początku stycznia wnioskowali prokuratorzy. Obawiają się, że wypuszczeni na wolność żołnierze mogą mataczyć, a nawet podjąć próbę ucieczki. Do tego dochodzi zagrożenie wysoką karą. Według prokuratury – bardzo realne. Sześciu wojskowych odpowie za zbrodnię wojenną, za co grozi dożywocie. Na jednym ciąży zarzut ostrzelania niebronionego obiektu cywilnego. Ten czyn zagrożony jest karą do 25 lat więzienia.

Przykro o tym mówić, ale wygląda na to, że jeśli ktoś tutaj mataczy, to prokurator, a nie żołnierze

Z decyzją sądu nie mogą się pogodzić rodziny i adwokaci aresztowanych. – Na pewno będę składał zażalenie do Sądu Najwyższego. Najpierw jednak muszę ochłonąć i poznać uzasadnienie rozstrzygnięcia sądu – zapowiada Czesław Domagała, obrońca ppor. Łukasza B. Adwokaci mają na to siedem dni.

Rz: „To hańba wymiaru sprawiedliwości” – powiedział pan po wtorkowym wyroku sądu. Dlaczego pan tak uważa?

Władysław B., ojciec jednego z aresztowanych żołnierzy: Dowody, jakie przedstawia prokuratura, w żaden sposób nie uprawniają takiej decyzji. Nagle przedstawiane są dodatkowe okoliczności. Mówi się, że jeden z żołnierzy planował ucieczkę z kraju. Zastanawiam się, dokąd miałby uciekać. Chyba do Afganistanu, bo tam byłby bardziej bezpieczny. Sąd podjął decyzję, a młodzi ludzie nadal duszą się w więzieniu. Krata, łóżko, sztaba na drzwiach... A gdzie poszanowanie ludzkiego honoru i godności? Wydarzyła się tragedia, którą trzeba wyjaśnić. Ale nie można dążyć do tego, stosując takie środki.

Jak rozumiem, według pana prokuratura nie działa jak należy?

Odnoszę wrażenie, że w śledztwie brakuje jakiegokolwiek scenariusza. Trzy miesiące temu słyszałem o matactwie. Dlaczego teraz powtarza się ten argument? Albo konfrontacje. Najpierw miały być, potem odwołano je bez podania przyczyn. Mój syn w listopadzie był przesłuchany raz, jeszcze raz w grudniu, a potem nastąpiła przerwa spowodowana urlopami niektórych prokuratorów. Przykro o tym mówić, ale wygląda na to, że jeśli ktoś tutaj mataczy, to prokurator, a nie żołnierze.

Nadal wierzy pan w niewinność syna?

Wydaje się, że prokuratura nie ma jasnych dowodów jego winy.

Ale z zeznań żołnierzy ma wynikać, że feralnego dnia usłyszeli: „Niech gniew boży spadnie na te wioski”. Pana syn i koledzy mieli stylizować się na bezwzględnych pogromców terrorystów, przypinali sobie do munduru trupie czaszki...

Każdy rodzaj wojsk ma swoje odznaki i symbole, które w trudnej sytuacji mają dodać odwagi, otuchy. Oddział syna wzorował się na amerykańskiej 82. Dywizji Powietrzno-Desantowej. Syn nie jest zbrodniarzem. Jestem o tym przekonany.

To co się wydarzyło w Nangar Khel? Wypadek? Czy syn mówił panu o wadliwej amunicji albo złym zabezpieczeniu misji?

Dochodziły do mnie pewne sygnały. Żołnierze mówili, że coś tam jest nie tak, jak być powinno. Że na afgańskie warunki nie mamy odpowiedniego sprzętu, że polska grupa bojowa nie ma własnych śmigłowców. Moim zdaniem misja nie była właściwie zabezpieczona. Żołnierze sami sobie kupowali odpowiednie buty czy kamizelki.

Ja nawet powiedziałem do syna przed jego odlotem: „Jeśli chcesz, dołożę ci na kamizelkę z własnej emerytury. Tu chodzi o twoje bezpieczeństwo”.

Czy syn mówił o konfliktach w samej bazie?

Nastroje były różne, w zależności od sytuacji. Przecież żołnierze żyli w ciągłym zagrożeniu, pod ich posterunki podchodzili talibowie. Stres i niepewność robią swoje...

A jak pan ocenia postawę wojskowych i polityków już po ostrzale? Były minister obrony Aleksander Szczygło mówił w TVN o „durniach, którzy strzelali do cywilów”.

Jeszcze wcześniej pan minister mówił o „potrzebie likwidacji patologii”...

Aleksander Szczygło obraził nas wszystkich – rodziny, żołnierzy. Z jego wypowiedzi przebija elementarny brak szacunku dla uczestników ciężkiej i niebezpiecznej misji.

Ale minister potem przepraszał za swoją wypowiedź.

Trudno mi przyjąć te przeprosiny. Pan Szczygło nie powinien tak mówić, zwłaszcza że był odpowiedzialny za organizację misji.

Co pan sądzi o roli generała Marka Tomaszyckiego w tej sprawie? Według naszych informacji mógł podjąć próbę tuszowania tragicznych wydarzeń.

Nie znam szczegółów. Wiem jedno – syn wypowiadał się o dowódcy misji bardzo dobrze. Generał Tomaszycki dbał o żołnierzy i bardzo angażował się w służbę.

Myślę jednak, że już po całym zdarzeniu powinien powiedzieć:,, To ja byłem dowódcą, jestem odpowiedzialny za moich żołnierzy i proszę o wszystko pytać mnie”.

Wierzy pan, że decyzja Sądu Najwyższego będzie dla pana syna korzystna?

Bardzo bym chciał, żeby tak się stało, choć przyznam, że trudno mi być optymistą.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

l.zalesinski@rp.pl

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!