Poznańska Prokuratura Wojskowa przeprowadziła pierwszą konfrontację żołnierzy podejrzanych w sprawie ostrzelania afgańskiej wioski Nangar Khel.
Skonfrontowano kapitana Olgierda C., dowódcę bazy Wazi Kwa, z podporucznikiem Łukaszem B. obsługującym moździerz, z którego ostrzelano wioskę. Z nieoficjalnych informacji wynika, że żołnierze z plutonu, który wyjechał w rejon Nangar Khel, twierdzą, iż dowódca bazy kapitan Olgierd C. wydał dyspozycję, by ostrzelać wioskę. Kapitan jednak twierdzi, że wydał rozkaz ostrzelania okolicznych wzgórz, gdzie znajdowały się stanowiska obserwa- cyjne talibów.
Żołnierze twierdzą, że dowódca wydał im rozkaz ostrzelania wioski. Kapitan zaprzecza
– 16 sierpnia sytuacja była bardzo dynamiczna – mówi jeden z żołnierzy, który pełnił wówczas służbę w Afganistanie. Wiadomo, że tego dnia doszło do eksplozji dwóch ładunków wybuchowych podłożonych przez talibów. Jeden zniszczył polski transporter opancerzony Rosomak. Na szczęście nikomu z żołnierzy nic się nie stało. Po tym zdarzeniu dowódca bazy wysłał w pole kolejny pluton.
Kilka godzin później polscy żołnierze razem z Amerykanami schwytali dwóch bojowników talibskich. Dowódca bazy zdecydował wówczas wysłać pluton. Żołnierze zabrali moździerz 60 mm. Z wcześniejszego doświadczenia wiedzieli, że miejsca wybuchu ładunków talibowie śledzą ze stanowisk obserwacyjnych w górach. Właśnie w te wzgórza miały trafić polskie pociski. Między górami a stanowiskami polskich żołnierzy leżały trzy wioski, m.in. Nangar Khel.