– Dziesięć rakiet przechwytujących, które miałyby się znaleźć w Polsce, będzie mieć bardzo ograniczone zastosowanie. Nawet w przypadku ataku pojedynczymi rakietami z Iranu. Dlatego w niedalekiej przyszłości w Polsce trzeba by rozmieścić więcej wyrzutni – mówi "Rz" Daryl Kimball, ekspert ds. tarczy i wiceszef organizacji Arms Control Association.
Były podsekretarz obrony USA Philip Coyle próbował w środę przekonać kongresmenów, że tarcza antyrakietowa będzie nieskuteczna. – Odróżnianie prawdziwych głowic od przynęt to pięta achillesowa tego systemu – ostrzegał Coyle, który dawniej odpowiadał w Pentagonie za testowanie nowej broni.
Eksperci zwracają uwagę, że jedna rakieta balistyczna może mieć nawet kilkanaście głowic i jest w stanie odpalać specjalne przynęty do zmylenia nadlatujących pocisków. A takich rakiet Iran może w przyszłości odpalić kilka.
– Przecież nie poprzestanie na zdobyciu dziesięciu rakiet balistycznych. To oznacza, że liczba rakiet przechwytujących także będzie musiała być zwiększona – mówił George Lewis, szef studiów nad pokojem Uniwersytetu Cornell na konferencji poświęconej tarczy w zeszłym tygodniu. Jego zdaniem właśnie obawy przed niekończącą się rozbudową tarczy powodują, że tak gwałtownie sprzeciwia się jej Rosja.
Oprócz umieszczenia 10 wyrzutni w Polsce Amerykanie chcą wybudować potężną stację radarową w Czechach. Aby uspokoić rosyjskie obawy, Waszyngton zaoferował Moskwie możliwość kontroli baz i włączenie systemu dopiero, kiedy pojawi się zagrożenie ze strony Iranu. Mimo to, jak podał w czwartek portal internetowy Biełorusskij Partizan, w odpowiedzi na tarczę część rosyjskich i białoruskich wojskowych poważnie rozważa rozmieszczenie na Białorusi do końca 2008 r. dywizji rakiet atomowych dalekiego zasięgu Topol M.