Tydzień temu w Sofii Michel Platini powtórzył: albo Polska będzie miała Euro 2012 z Ukrainą, albo wcale. Żadna wymiana współgospodarza nie wchodzi w grę. Dzień później „SZ” opublikowała artykuł, z którego wynika coś przeciwnego. Są w nim powtórzone dementowane już wcześniej przez niemiecki związek piłkarski pogłoski o gotowości do przejęcia części turnieju. Potwierdza je cytowany w tekście Franz Beckenbauer. Niemiec jako wiceprzewodniczący FIFA jest obserwatorem spotkań Komitetu Wykonawczego UEFA bez prawa głosu. W rozmowie z niemieckim dziennikiem – w Polsce fragmenty tekstu, który w Niemczech przeszedł bez echa, przedrukowano dopiero w piątek – Beckenbauer przekonuje, że wobec zaostrzającego się kryzysu gospodarczego i politycznego na Ukrainie w korytarzach UEFA wykluwają się dwa alternatywne scenariusze: jeśli w Kijowie będzie trwał chaos, Polska zorganizuje turniej z Niemcami, a mecze zostaną rozegrane w Lipsku, Dreźnie i Berlinie. Jeśli i w Polsce pojawią się kłopoty, to cały turniej trafi do innego kraju. Beckenbauer przekonuje, że najprawdopodobniej byłaby to Hiszpania. Dodaje też, że Michel Platini od kilku tygodni zastanawia się, jak przygotować te zmiany.

To ciekawa teoria, biorąc pod uwagę wypowiedź Platiniego z Sofii. – W artykule jest wiele nieścisłości, a w Polsce na dodatek jeszcze niedokładnie go przetłumaczono – mówi wiceprezes PZPN ds. zagranicznych i Euro 2012 Adam Olkowicz.

Na przykład Szwajcar Martin Kallen jest w „SZ” przedstawiony jako „szef projektu UEFA w Kijowie”, pracujący tam gorączkowo nad tym, by stadion w stolicy Ukrainy stanął na czas. Tak naprawdę Kallen jest dyrektorem UEFA Euro 2012 – tak się przedstawia – bywa też nazywany doradcą Platiniego ds. tego turnieju. To zapewne on zostanie szefem struktury UEFA (struktury, bo podobno nie jest jeszcze przesądzone, że będzie to spółka), która ma od marca czuwać nad organizacją ME w Polsce i na Ukrainie. Na razie jednak Kallen urzęduje nie w Kijowie, lecz u siebie, w Szwajcarii. A Beckenbauer w Chile – wyjechał tam na mistrzostwa świata kobiet do lat 20.