Rodzina Szalitów mieszka w wiosce Micpe Hila w zachodniej Galilei. Noam i Awiwa Szalit mają trójkę dzieci. 18-letnią Hadaszę, 25- letniego Joela i 22-letniego Gilada. Ten ostatni od dwu i pół roku znajduje się w rękach organizacji Hamas. Jest przetrzymywany w nieznanym miejscu Strefy Gazy, palestyńskiego terytorium bombardowanego od tygodnia przez izraelskie lotnictwo. Tylko w piątek zniszczyło ono tam ponad 20 budynków.
– Gdy oglądamy w telewizji naloty na Strefę Gazy, drży nam serce. Bardzo się o niego boimy – mówi Noam Szalit. Od dwu i pół roku walczy o uwolnienie syna. Organizuje demonstracje, spotyka się z czołowymi światowymi politykami, pisze petycje, próbuje wywierać presję na izraelski rząd, by negocjował z porywaczami, nawet sam próbuje się skontaktować z Hamasem.
W ostatnich dniach w arabskich mediach pojawiły się doniesienia, że Gilad Szalit został ranny w wyniku eksplozji bomby zrzuconej przez izraelski samolot. Hamas ani nie potwierdził tych doniesień, ani im nie zaprzeczył. Rodzina Szalitów nie chce jednak w nie wierzyć.– Mamy nadzieję, że to nieprawda. Zresztą, nadzieja to wszystko, co mi pozostało – mówi Noam.
Gilad Szalit został porwany 25 czerwca 2006 r. na pograniczu Izraela i Strefy Gazy. Palestyńscy bojownicy przedostali się na teren Izraela tunelem. O świcie, za pomocą granatów, zaatakowali izraelski czołg. Dwaj zaskoczeni żołnierze zginęli, trzech – w tym Gilad, który miał złamaną rękę – zostało rannych. Wycofujący się bojownicy zmusili go, by poszedł z nimi. W zamian za jego uwolnienie Hamas żąda wypuszczenia z więzień kilkuset Palestyńczyków.
W odpowiedzi izraelska armia rozpoczęła atak lotniczy na Strefę Gazy, w kilku miejscach wdarły się tam jednostki pancerne. Operacja zakończyła się jednak fiaskiem.