Tak, to jest świetna propozycja. Bezkompromisowa, grająca na nosie globalnemu kryzysowi i – co najważniejsze – ze wszech miar oryginalna. Owszem, mamy w centrum stolicy już 150 placówek bankowych, ale i 151 placówka bankowa przyda nam się niezwykle. Przecież tych 150 założycieli placówek bankowych nie mogło być dętymi frajerami, oni na pewno wiedzieli, co robią. Pójdźmy ich śladem. Na szybach wystawowych nalepi się Huberta Urbańskiego na tle 6,9 proc. albo Marka Kondrata, kiedy go walizka do banku wciąga. I będzie fajowsko.
Turysta czy rdzenny warszawiak najpierw będzie podziwiał Krakowskie Przedmieście, uniwerek, Pałac Prezydencki, Stare Miasto, a na końcu będzie mógł sobie zrobić przelew czy pogadać z miłą panią o warunkach uzyskania kredytu konsumpcyjnego. Zróbmy tam supermarket. Ooo, to jest dopiero pomysł na hit! Jeden pas ulicy Świętokrzyskiej przerobi się na parking dla klientów, a pod Wydziałem Dziennikarstwa i Nauk Politycznych postawi się sznur koszyków połączonych finezyjną plecionką posrebrzanych łańcuszków.
A w byłej kawiarni Nowy Świat na parterze damy nabiał, warzywa i owoce, pieczywo, mięso i słodycze, na piętrze zaś wystawimy artykuły AGD, szampony, pieluchy i alkohole. Turysta tudzież rdzenny warszawiak najpierw będzie podziwiał Krakowskie Przedmieście, uniwerek, Pałac Prezydencki, Stare Miasto, a na końcu będzie mógł sobie z koszykiem po byłej kawiarni Nowy Świat polatać, z jakiejś atrakcyjnej promocji skorzystać albo szybkie zakupy na romantyczną kolację poczynić.
Zróbmy tam sklep z używaną odzieżą. Prawda, że genialne? Albo jeszcze lepiej – na dole używana odzież, a na górze zatrudni się panią z Indii, która sprzeda nam kadzidełka oraz różne fajowe wisiory. I jeszcze kolorowe chusty w barwach kiczowato orientalnych. Śmiem podejrzewać, że i turysta, i rdzenny warszawiak odpuściliby spacer po Krakowskim Przedmieściu czy podziwianie kolumny Zygmunta, żeby sobie nabyć stare dżinsy tudzież indyjski wisiorek na rzemyku.
Oto moje propozycje. Mam cichą nadzieję, że ów tekścik przeczyta jakiś ważny Pan Urzędnik, od którego decyzji wiele zależy. Przeczyta i dojdzie do wniosku, że wszystkie trzy propozycje są totalnymi idiotyzmami. Zacznie szukać innych rozwiązań. Dumny i blady wpadnie na pomysł stworzenia miłej restauracji ze sceną, dobrym żarciem i sporym wyborem alkoholi. Atmosfery najważniejszy nawet Pan Urzędnik nie jest w stanie zadekretować, ale to się zrobi „siłami oddolnymi”. I sprawa będzie załatwiona.