Riki Ellison, jeden z czołowych amerykańskich lobbystów i prezes promującego system obrony przeciwrakietowej organizacji Missile Defense Advocacy Alliance, twierdzi, że „negocjacje już się toczą i będą kontynuowane”. Jego zdaniem Amerykanie chcą zbudować tarczę w czterech tureckich bazach.

– Myślę, że to po prostu śmieszne i niemądre. Politycznie zgoda na taki projekt byłaby dla Turków bardzo problematyczna. Dlaczego zresztą Turcy mieliby zainwestować w ten projekt kapitał polityczny, skoro widzą, jak USA potraktowały Polskę i Czechy? – tłumaczy w rozmowie z „Rz” ekspert konserwatywnej fundacji Heritage James Carafano. – Poza tym, jaką tarczę mielibyśmy niby tam ulokować? Przecież Stany Zjednoczone nie mają żadnego systemu antyrakietowego, który mogłyby rozmieścić w Turcji. Cała ta dyskusja jest więc czysto teoretyczna i nie może wyjść poza pokaz slajdów w Power Poincie – dodaje .

Informacjom o negocjacjach w sprawie budowy amerykańskiego systemu zaprzeczył również oficjalnie szef tureckiej dyplomacji Ahmet Davutoglu, podkreślając, że ani Stany Zjednoczone, ani NATO nie zwróciły się do tureckich władz z jakimkolwiek pytaniem dotyczącym tarczy.

Analitycy podkreślają też, że turecka zgoda na budowę tarczy antyrakietowej znacznie utrudniłaby relacje Ankary z Moskwą. Obawy te potwierdził m.in. cytowany przez dziennik „Zaman” były rosyjski ambasador w Turcji Aleksander Lebiediew, sugerując, że gdyby doniesienia mediów się sprawdziły, to pogorszyłoby to relacje rosyjsko-tureckie. Dziennik „Hurriyet Daily News” zauważa też, że podczas sierpniowej wizyty w Ankarze premier Władimir Putin podpisał z szefem tureckiego rządu Recepem Tayyipem Erdoganem szereg porozumień w kwestiach energetycznych i handlowych.

O tym, że Pentagon rozważa alternatywne rozwiązanie dla baz w Polsce i Czechach pisał w zeszłym tygodniu „New York Times”. „Gazeta Wyborcza” powołując się na słowa Ellisona napisała zaś, że porzucenie przez USA planów budowy tarczy w Polsce i w Czechach jest już praktycznie przesądzone.