[b]Tydzień temu zrezygnował pan z kandydowania na prezesa TVP, ale w piątek wybrano pana na to stanowisko. Nie chciał pan zostać szefem telewizji?[/b]
[b] Romuald Orzeł, nowy prezes TVP:[/b] W tej sprawie pojawiło się małe zamieszanie, ale to był jedynie efekt kalkulacji, którą przeprowadzałem sam ze sobą. Pomiędzy przesłuchaniami rady nadzorczej zastanawiałem się nad moją przyszłą rolą w telewizji publicznej. Wcześniej pracowałem w spółkach medialnych na Pomorzu i Śląsku, dlatego pomyślałem, że przydałbym się telewizji publicznej, odpowiadając za jej ośrodki regionalne jako wiceprezes. Na ostatnim posiedzeniu rady zapytano mnie, czy jednak nie zechciałbym kierować całą firmą.
[b]Byłych konkurentów do fotela prezesa będzie pan miał pod ręką – Przemysław Tejkowski został wiceprezesem, a Jacek Karnowski dalej kieruje "Wiadomościami". Ostatnia rywalizacja nie będzie przeszkadzać we współpracy? [/b]
Na pewno nie. Z tej dwójki mniej znam pana Tejkowskiego. Ale po rozmowach widzę, że niesprawiedliwie przypisano mu łatkę człowieka z prowincji, który dotychczas prowadził jedynie teatr w Rzeszowie. To, że jest artystą, nie oznacza, iż nie ma głowy do innych spraw. Jacka Karnowskiego poznałem, gdy się pojawiłem w TVP dwa miesiące temu. Oceniam go bardzo dobrze i osobiście uważam, że byłby znakomitym prezesem. I nie sądzę, żeby były między nami jakieś zgrzyty.
[b]Trafił pan do TVP z łatką człowieka kojarzonego z PiS. [/b]