Hiszpania jest pierwszy raz w półfinale mundialu. Raz była w czołowej czwórce, 60 lat temu, ale wtedy nie było ćwierćfinałów, tylko runda grupowa i finalistów też wyłoniono w ten sposób. „Hiszpania jak nigdy” – cieszy się po awansie „El Pais”, „As” jest „W raju”. „Krew, pot i zwycięstwo” – ogłasza, ale wypomina Hiszpanom, że grali źle, a Paragwaj dobrze, i że znów ożyli dopiero po zejściu Fernando Torresa.
To samo mówił po meczu Vicente del Bosque, jeszcze zanim ochłonął. – Moment jest piękny, ale gra nie. „Wygrywamy, nieważne jak. Tego przecież zawsze zazdrościliśmy wielkim” – pisze „Marca”. Hiszpanie nauczyli się cierpieć. Nawet tę jedną porażkę ze Szwajcarią wykorzystali na swoją korzyść. Nabrali twardości i wiary, że nic gorszego stać się im już nie może.
Wiele w ćwierćfinale wskazywało na to, że się pomylili. Aż do 83. minuty, rajdu Andresa Iniesty, strzału Pedro w słupek i dobitki Villi. Paragwaj zdusił ich pomysły obroną tak twardą, że lepiej już Hiszpanom było między Szwajcarami. Tamten rywal budował ściany wokół każdego, kto miał piłkę, ale te ściany się przynajmniej nie osuwały.
Dla Paragwajczyków zwykły pressing i wślizgi były zbyt banalne, oni atakowali bodiczkami jak w hokeju. Tak żeby sędzia jak najrzadziej dostrzegł w tym faul, a przewrócony rywal jeszcze rozcierał mięśnie, gdy drużyna chciała wrócić do szybkiego ataku.
[srodtytul]Przecież FIFA przeprosi[/srodtytul]
Hiszpania miała piłkę, ale to rywale z większą łatwością stwarzali okazje do zdobycia goli. Jedna z paragwajskich gazet napisała po meczu: „Umarliśmy w butach”. Trener Gerardo Martino mówił na konferencji o honorze i czterech latach pracy, która dała efekty. O sędziowaniu też, bo Carlos Batres z Gwatemali mylił się często, w obie strony. Trener Paragwaju żałował nieuznanej bramki, ale jak powiedział, „Dzisiaj się smucimy, ale przecież jutro FIFA przyśle nam przeprosiny”. Po straconej bramce jego piłkarze poszli o kilka ciosów za daleko. Jonathan Santana powalił Sergio Busquetsa łokciem i jeszcze chciał go podnosić, żeby nie udawał, a Sergio Ramosa kopnął go w polu karnym w twarz i nawet nie podszedł z przeprosinami.