Przypomnę, że na kongresie w Krakowie rok temu ja przeprosiłem za moje słowa, które zresztą były dużo łagodniejsze niż te wypowiadane przez naszych konkurentów. Moja propozycja była jasna: skończmy z wojną i nienawiścią. I ta propozycja pozostaje w mocy, choć raz jeszcze powtórzę, że z bólem przyjmuję, że nie została przyjęta.
Czyli wszystko zależy od Platformy? Ona musi pana przeprosić?
Przez cały czas wszystko zależało od PO. My świadomie zrezygnowaliśmy z kampanii negatywnej, nie chcieliśmy prowadzić wojny polsko-polskiej. Było wiele pokus, ale postanowiliśmy, że Bronisława Komorowskiego nie będziemy atakować. Uznaliśmy, że tym razem tego w kampanii nie będzie.
Żałuje pan?
Może powinniśmy mocniej zaakcentować te negatywne sprawy, które dla Polski niesie prezydentura Komorowskiego. Może by było warto, ale się nie zdecydowaliśmy.
Ale Donalda Tuska pan nie przekonał. Premier twierdził, że Jarosław Kaczyński zrobi wszystko dla władzy.
Donald Tusk mówi szczerze, bo sądzi po sobie. Gdybym wybrał władzę za wszelką cenę, nie dopuściłbym do wyborów w 2007 r.
Czy zmiana języka i zakończenie wojny polsko-polskiej obejmuje SLD?
Obejmuje wszystkich. Warto przypomnieć, że propozycja zmiany wyszła z tamtej strony. To Ryszard Kalisz proponował, by po śmierci trojga polityków SLD w tym symbolicznym miejscu i czasie zmienić trochę język polskiej polityki. Byłem gotowy ten sposób myślenia przyjąć. Martwię się, że odrzucił go sam Grzegorz Napieralski. Przecież minęło 20 lat.
Dla młodszego pokolenia tamte czasy nie mają żadnego znaczenia. Dla mojego pokolenia komunizm jest częścią naszego życia. Ale musimy dokonać ustępstw dla młodszych pokoleń, szczególnie tych, które dopiero wchodzą w życie publiczne.
Koalicja ze zmieniającym się pokoleniowo SLD byłaby możliwa?
Póki to ja decyduję w PiS – oczywiście nie. Nie wiem, co będzie po odejściu mego pokolenia, niech wtedy decydują młodzi. Ale jeśli ktoś uważa, że planuję sojusz z SLD w kolejnym parlamencie, to jest w błędzie.
Czyli aż do wyborów w 2011 roku będzie pan utrzymywał łagodniejszy ton?
Raz jeszcze powtórzę: będziemy wzywali do tego, by język agresji zniknął ze sceny politycznej. Ale nie zgodzimy się na to, by funkcjonowały tabu, jak w przypadku tragedii w Smoleńsku.
Ci, którzy rządzą dziś Polską, przechodzą nad tą tragedią do porządku dziennego. Nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć, że dla dobra Polski trzeba ustalić, kto jest odpowiedzialny za katastrofę. Co więcej, oczekują od nas zgody na tego rodzaju działanie. A my na takie podejście do tej sprawy mówimy stanowcze „nie”.
Wyjaśnienie okoliczności tej tragedii to nasz obowiązek. Będziemy stawiać jasno sprawę odpowiedzialności moralnej i politycznej, ale wtedy, gdy będziemy mieli w tej sprawie większą orientację.
PiS porzuca ideę IV RP i buduje mit smoleński?
Świadomie nie używałem pojęcia IV RP, bo czasem dzieje się tak, że pojęcie, które nie zawiera w sobie niczego złego, zostaje tak spostponowane, że trudno się nim posługiwać. Ale to pojęcie współtworzył profesor Śpiewak, który potem został posłem Platformy, a nie PiS.
IV RP wynikała z przekonania wielu Polaków, którzy po aferze Rywina liczyli, że Polska się zmieni. IV RP to marzenie o sprawiedliwej, dającej równe szanse wszystkim i dobrze rządzonej Polsce. I to marzenie pozostaje aktualne.
Czyli chce pan, by Polska była IV RP, ale by się to inaczej nazywało?
Chcę, by Polska była bardziej demokratyczna niż dziś – jeśli chodzi o równość szans i możliwość funkcjonowania konkurencji politycznej na równych zasadach. Chcę, by była to Polska licząca się w świecie, członek G20. Uczestniczyła dużo, dużo bardziej niż dziś w światowym obiegu dóbr kultury i nauki, a także ważnych wydarzeniach różnych rodzajów.
Ale wróćmy do Smoleńska. PiS zarzuca się wykorzystywanie tej katastrofy.
Ja odrzucam tego typu myślenie. Przecież to historia bez precedensu, zdarzały się śmierci prezydentów, zdarzały się katastrofy. Ale to się wydarzyło w okresie pokoju, w dodatku była to delegacja bardzo symboliczna. Były też inne okoliczności. Każdy wie, o co chodzi.
Jakie okoliczności?
Dotyczące prezydenta, dotyczące tej wizyty, jej przygotowania, tego, że były dwie wizyty. Każdy demokratyczny kraj musi chcieć taką tragedię wyjaśnić do końca. A u nas właściwie w ciągu tych trzech miesięcy nie wydarzyło się nic, co przybliżyłoby nas do wyjaśnienia tej sprawy. Wobec nikogo nie wyciągnięto odpowiedzialności prawnej czy karnej, nie mówiąc już o politycznej. To niestety pokazuje, jak fasadowa jest nasza demokracja. W normalnym kraju wiele osób straciłoby swoje funkcje. My domagamy się demokratycznej normalności, a nie konstruujemy mitu. Naprawdę nie rozumiem osób, które takie działanie mogą krytykować.
Ale wielu osobom się też nie podoba, gdy środowiska kojarzone z PiS sugerują np., że to był zamach.
Proszę nie żartować. Czy PiS powinien wprowadzić cenzurę? Ludzie mają prawo do wyrażania swoich opinii i poglądów. A rząd nie robi nic, by te wątpliwości, które są w społeczeństwie po 10 kwietnia, wyjaśnić.
Jakim prezydentem będzie Bronisław Komorowski?
Proszę mnie zwolnić z konieczności odpowiadania na to pytanie.
PiS ostrzega przed dominacją Platformy. Na czym ona ma polegać?
Monopol władzy jest szkodliwy. A niekontrolowany monopol władzy jest szkodliwy podwójnie. W takich warunkach władza skupia się tylko na sobie. Nie robi nic, by kraj modernizować, rozwijać. Jedynym jej celem staje się utrzymanie swojego monopolu władzy. Taka sytuacja jest niedobra, szkodzi demokracji, wręcz ją ogranicza.
Dziś widać, że PO ulega pokusie właśnie takiej nieograniczonej, wyjętej spod kontroli społecznej władzy.
A czy nie ma wolnych mediów w Polsce?
Powiem tak – takie pytanie należy stawiać coraz mocniej po słowach Andrzeja Wajdy, członka komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego, który powiedział: „Mamy przyjaciół w TVN, wspiera nas też druga prywatna telewizja”. Dla mnie niepokojący jest także sposób, w jaki niektóre media relacjonowały zdarzenia związane z aferą hazardową. Najpierw był atak, a potem jakby sygnał „w tył zwrot” i przestały o tym pisać.
Wszystkie media, w tym „Rz”, pisały dużo o aferze.
Ale w wielu mediach bohaterowie przez trzy dni byli aferzystami, a potem zwykłymi ludźmi. Powtarzam: żadna władza nie działa dobrze, jeśli nie jest kontrolowana. Problem polega na tym, jak będzie mogła funkcjonować opozycja?
Mówi pan, jakby się obawiał prowokacji wobec PiS albo jego delegalizacji...
Delegalizacja dużej, mającej europejskie stosunki partii byłaby bardzo trudna. To, jak nas traktuje TVN, każdy widzi. Dziś PO za wszelką cenę chce mieć dla siebie media publiczne. Pierwsze nominacje do KRRiT pana Lufta czy pana Dworaka jasno te intencje odsłoniły. Powiem tak: mogą istnieć procedury demokratyczne i jednocześnie demokracji może nie być, może być fikcją, fasadą, i to nam dziś grozi.
Ale za pańskich rządów to PiS miał większą sumę stanowisk w państwie.
Panie redaktorze, mój rząd był pod taką kontrolą mediów, jak chyba żaden inny w historii. Nasze drobne potknięcia w relacjach niektórych mediów urastały do rangi wielkich nadużyć. PO może dużo więcej. Tak być nie powinno. Nie mam nic przeciwko temu, że media kontrolują władzę, to służy demokracji. Ale powinny kontrolować z równą determinacją każdą władzę, a nie tylko tą, której nie lubią.
Jeśli już o mediach mowa, jak pan ocenia koalicję PiS i SLD w mediach publicznych?
Od wielu miesięcy nie oglądam telewizji.
Warto było ją zawrzeć?
Warto zrobić wszystko, by był pluralizm w mediach. Pluralizm jest warunkiem demokracji. Nie może być tak, że sympatie dziennikarzy, które są po stronie jednej partii, likwidują pluralizm. Opozycja jest od tego, by krytykować rząd, a ta krytyka musi docierać do społeczeństwa.
Czy pluralizm powinien polegać na tym, że jeden kanał dostaje jedna partia opozycyjna, a drugi druga?
Niemcy i Włosi tak robią. Nie widzę w tym niczego złego. A czy niezależność mediów oznacza, że mają być one monopartyjne?
Ale media publiczne są finansowane z pieniędzy publicznych. Nie powinny prezentować i opozycji, i rządu?
Media prywatne też są płatne z kieszeni obywateli, a dokładnie z kieszeni konsumentów. My wybraliśmy rozwiązanie najlepsze z możliwych.
Czy podda pan swe przywództwo w PiS pod osąd partii?
Nie zauważyłem, by ktoś kwestionował moje przywództwo. Poddałem się pod osąd partii w 2007 r., gdy przegraliśmy. Teraz mój wynik był bardzo dobry. Partia w sondażach awansowała.
Paweł Poncyljusz chciał pana wysłać na emeryturę i został rzecznikiem pana sztabu.
Każdy ma prawo do zmiany swoich poglądów, nawet Paweł Poncyljusz (śmiech).
Kto zostanie szefem klubu, a kto wicemarszałkiem Sejmu?
Nie chcę mówić o personaliach. Poprosiłem różne środowiska w PiS o przedstawienie projektów nowego składu komitetu politycznego. Ale chcę zobaczyć, kogo osoby, które uważam za ważne, wskażą. Czekam na te listy.
To samo dotyczy kandydata na wicemarszałka.
Tu sprawa jest rozstrzygnięta. By użyć terminologii religijnej, nazwisko jest znane in pectore (śmiech).
W pańskim sercu?
Tak.