Naturalnej wielkości obrys tupolewa stworzony z żółto-czarnej taśmy. W środku 96 osób (tyle, ile ofiar katastrofy) – tak wyglądał sobotni happening na placu Piłsudskiego.
Organizatorzy domagali się: powołania międzynarodowej komisji technicznej, powrotu do kraju szczątków prezydenckiego samolotu wraz z czarnymi skrzynkami i innymi dowodami rzeczowymi oraz zwiększonej opieki nad rodzinami ofiar.
– Pierwszy wariant zakładał namalowanie samolotu kredą, jednak procedury przekreśliły ten pomysł – opowiada Joanna Potocka, organizatorka happeningu. – Samolot z taśmy umożliwił wolontariuszom przemieszczanie się po placu, co miało symbolizować przelot tupolewa. Nie zniszczyliśmy przy tym mienia Skarbu Państwa.
W happeningu wzięło udział – według szacunków policji – 2 tysiące osób i 130 wolontariuszy. 96 z nich było wewnątrz modelu tupolewa. Mieli białe koszulki. Z tyłu były na nich numery od 1 do 96, z przodu zaś znaki zapytania.
Na placu pojawił się transparent „10.04. POlityczny mord. PO trupach do władzy”. Ruch 10 Kwietnia odciął się od takich napisów. – Było to spontaniczne działanie tłumu, a nie zaplanowany element happeningu – tłumaczy Potocka.