Hezbollah to niezwykle potężna, wspierana przez Syrię i Iran, radykalna organizacja szyicka. Udało jej się stworzyć w Libanie prawdziwe imperium, swoiste państwo w państwie. Działa przede wszystkim w Bejrucie i na południu kraju wzdłuż granicy z Izraelem. Głównym celem istnienia Hezbollahu jest walka na śmierć i życie ze znienawidzonym „reżimem syjonistycznym", jak nazywają państwo żydowskie.
Sprawia to, że wykrycie w samym sercu organizacji siatki izraelskich agentów wywołało na Bliskim Wschodzie zdumienie. Jak napisała kuwejcka gazeta „Al Rai al Aam", kierownictwo organizacji „jest w szoku" z powodu głębokości izraelskiej infiltracji. Gdy przywódcy Hezbollahu dowiedzieli się o całej aferze, mieli „oniemieć", bo rozmach operacji Mossadu był „nie do wyobrażenia".
Kara może być tylko jedna
Ze skąpych informacji, jakie przedostały się na zewnątrz, wynika, że Izraelczykom udało się zwerbować co najmniej dziesięciu członków wysokiego kierownictwa Hezbollahu. Pracował dla nich między innymi jeden z czołowych ideologów religijnych grupy, najbliższy krewny kluczowego przywódcy (nie jest jasne, czy chodzi o krewnego samego szefa organizacji Hasana Nasrallaha) oraz wiele innych ważnych figur.
Jedyny tajny współpracownik Mossadu wymieniony z nazwiska to Mohammad Atwi, wysoko postawiony działacz Hezbollahu z gubernatorstwa An Nabatija w południowym Libanie. Człowiek ten był odpowiedzialny za organizację wewnętrznego bezpieczeństwa w organizacji – a więc także ochronę jej czołowych przywódców – oraz kontakty operacyjne z Iranem i Syrią.
Jak wynika ze źródeł arabskich, wszyscy wykryci szpiedzy zostali aresztowani. Po przesłuchaniach zostaną najprawdopodobniej skazani na karę śmierci i straceni przez plutony egzekucyjne lub powieszeni. Izrael afery nie komentuje.