A co z publicystyką? Będzie na głównych antenach czy tylko w TVP Info?
I publicystyka, i informacja muszą być znacząco obecne na głównych antenach. To jest różnica zadań telewizji komercyjnej i publicznej. Telewizja komercyjna ma w zasadzie jedno zadanie: zarobić pieniądze. My mamy inne zadania, które musimy realizować za pomocą wielu narzędzi. Ważna jest synergia wszystkich anten, czego do tej pory nie było. Z satysfakcją odnotowuję, że np. udało się doprowadzić do tego, iż w „Wiadomościach" się mówi, że kontynuacja określonego tematu będzie w wieczornym wywiadzie w TVP Info. Nowe propozycje programów publicystycznych zarówno w Jedynce, jak i TVP Info pojawią się dopiero po wyborach – do TVP Info wróci np. Jan Pospieszalski z nowym, mam nadzieję ciekawym, programem.
Na czas kampanii przewidujemy specjalne audycje. Raz w tygodniu będzie godzinna debata wyborcza, ale bez udziału publiczności, żeby żaden z polityków nie sprowadzał swoich kibiców, którzy klaszczą i buczą. Widzowie będą mogli uczestniczyć w debacie, proponując pytania. Codziennie będzie też krótka rozmowa po „Teleexpressie". Będziemy się starali podtrzymać zainteresowanie ludzi tematyką polityczną, także z myślą o działaniu profrekwencyjnym.
Program Tomasza Lisa też wróci dopiero po wyborach?
Nie, jego program będzie na antenie od początku września. To dobry, sprawdzony program, a w dodatku wynika to z kontraktu. Ale obaj mamy świadomość, że w trakcie kampanii wyborczej telewizja publiczna będzie pod szczególnym nadzorem społecznym i prasowym. Trzeba być – jak zawsze – uwrażliwionym na rzetelność, bezstronność, ale tworzyć także możliwość zabrania głosu różnym siłom politycznym uczestniczącym w wyborach.
Jednak zgodził się pan, by TVP emitowała podczas kampanii program lansujący sztandarowy projekt PO – Orliki. A tuż przed wyborami TVP Sport i inne anteny mają pokazać relację z finału turnieju o Puchar Premiera Donalda Tuska. To nie wpisuje się w kampanię?
Wszystko na dobrą sprawę można potraktować jako element kampanii. Orliki to pewien pozytywny fakt społeczny. Gdybyśmy go zignorowali, też mogłoby to zostać potraktowane jako decyzja polityczna. Jak pokazujemy korki na drodze, można nam zarzucać, że krytykujemy rządzącą PO, a jak pokazujemy nową drogę, że jej sprzyjamy. To prowadzi do absurdu.
Mówił pan, że chciałby, by o TVP media nie miały co pisać. Do końca się to nie udało. Informacje z ostatnich tygodni: protest środowisk artystycznych w sprawie odwołania szefa TVP Kultura Krzysztofa Koehlera, dymisja Iwony Schymalli, naciski na „Wiadomości", protest szefowej Biełsatu przeciwko powołaniu na jej zastępcę Witolda Laskowskiego.
Bardzo chcę, by media pisały o naszych programach, ale nie o „życiu wewnętrznym" korytarzy na Woronicza. Po kolei. Z panem Koehlerem to była burza w szklance wody. To, że ktoś pracował pięć lat w telewizji, nie jest samo w sobie powodem, by pracował tam dalej. Owszem, w trudnych warunkach robił wiele dobrego, ale akceptował też faktycznie odchodzenie kanału od koncepcji, która uzasadniała jego istnienie.
Główną tego przyczyną było regularne obniżanie budżetu TVP Kultura. Bez pieniędzy nikomu nie uda się uatrakcyjnić tego kanału, o zwiększeniu oglądalności nie wspominając.
Troszkę budżet trzeba będzie zwiększyć. Już pan Koehler punktowo dostawał pieniądze spoza samej telewizji. Nierzadko od tego okropnego ministra kultury z PO (śmiech). Nowa szefowa kanału Katarzyna Janowska przyszła z pomysłami pozyskiwania pieniędzy z zewnątrz. Chciałbym też i staram się poprawić sprzedaż reklam w kanałach tematycznych. Promocja na dużych antenach, głównie w Dwójce, treści nadawanych w TVP Kultura pozwala zwiększyć przychody reklamowe. W każdej instytucji zdarzają się zmiany kadrowe i każdy zarząd ma do tego prawo.
Kolejną zmianą mogła się okazać dymisja Iwony Schymalli, do której ostatecznie nie doszło. Jak nieoficjalnie wiadomo, Schymalli chodziło m.in. o ingerencję w jej kompetencje Jacka Wekslera i Andrzeja Godlewskiego.
Gazety i portale internetowe wiedziały „nieoficjalnie" więcej niż ja. Kolejne dziwne zawirowanie, może próba sił, będące dla mnie absolutnym zaskoczeniem. Pani Schymalla złożyła w moim sekretariacie groźne pismo, a następnego dnia złożyła inne, wycofujące tamto. Uzgodniliśmy, że – używając modnego określenia – dokonujemy resetu. Tematu już nie ma. Telewizja ostatnio ma mniej takich zawirowań, ale ten przykład doskonale pokazuje, jak to funkcjonowało do tej pory.
Agnieszka Romaszewska-Guzy, szefowa Biełsatu, protestowała, bo narzucono jej nowego zastępcę – Witolda Laskowskiego.
To zupełnie odrębna sprawa. Pan Laskowski przestał pracować w TVP, zanim objął nową funkcję. Decyzja o jego nominacji była w pełni zgodna z przepisami, ale muszę przyznać, że nie był to mój pomysł.
Bo wskazał go Bogusław Piwowar, pana kolega z zarządu odpowiedzialny za ten kanał. Czyli znów mamy do czynienia z podziałem anten, jak kiedyś między PiS i SLD?
Formalnie jest podział kompetencji, wedle którego nad m.in. TVP Polonią czy Biełsatem nadzór sprawuje pan Piwowar. Nie znaczy to jednak, że jest to jego osobne księstwo. Nie ma dziś w telewizji podziału, jeśli chodzi o wpływy partyjne w antenach. I to jest duży krok do przodu.
Formalnie za oddziały regionalne i TVP Info odpowiada Marian Zalewski, kojarzony z PSL. I tak jak jeszcze niedawno ze studia TVP Info nie wychodzili politycy SLD, tak dziś siedzą tam ludowcy. A publicznie tłumaczą dobre wyniki w sondażach „efektem normalności, która zapanowała w telewizji po zmianie zarządu". To krok do przodu?
Po pierwsze, ostrzegałbym polityków przed nadmierną wiarą w to, iż wystarczy, że ktoś się pojawi na ekranie, a naród będzie na niego głosował. Po drugie, jeszcze przed paroma miesiącami statystyki wskazywały nadreprezentację pewnej partii w programie TVP Info – i nie był to PSL. A po trzecie: będziemy z tygodnia na tydzień monitorować, ile czasu TVP Info poświęca której partii. To kwestia wiarygodności telewizji. I zapewniam, że będę reagował, jeśli pojawią się dysproporcje.
—rozmawiała Kamila Baranowska